Wednesday 16 November 2016

Kurwamacierzyństwo

Zmieniasz pieluchy. Karmisz. Padasz na ryj ze zmęczenia. Co gorsza - odpowiadasz na pytania. Bez końca. Jeden raz, drugi, trzeci, czwarty. Toniesz w chaosie rzeczy i żądań nie do pogodzenia. Myślisz, że to kompletnie bez sensu, nigdy się nie skończy i nigdy nie będziesz tego robić wystarczająco dobrze. Ze zmęczenia nie potrafisz dokończyć zdania. Nic się nie zmienia, całe twoje działanie grzęźnie w bezpostaciowej magmie i nic z niego nie wynika.
A potem jest rysunek z zadziwiająco dobrym ujęciem postaci albo perspektywy (nie umiesz tak rysować). Potem jest bachor bez wysiłku stojący na rękach (nigdy ci się to nie udało). Potem słyszysz, jak gra z pamięci melodię, którą ktoś puścił tylko raz (ale jak to możliwe?). Piecze ciasto z przepisu z gazety. Wymyśla, że zrobi hamburgery, kupuje składniki i robi. Zjeżdża z uśmiechem na ryju z górki, na której ty ledwo opanowujesz narty. Pływa na surfingu. Hoduje patyczaki. Wygrywa z tobą w szachy.
Potem jedziesz jako opieka na wioskowego hubertusa, gdzie bachor zgarnia w swojej kategorii drugie miejsce, do roboty masz tyle, żeby bić brawo, przypilnować kurtki i nie schlać się za wcześnie grzanym winem. Patrzysz ze współczuciem na tych wszystkich ludzi z maluchami, którym brakuje rąk do opanowania stada. I odkrywasz, że radość z rodzicowania zaczyna się gdzieś tam, gdzie dziecko robi się lepsze od ciebie.

No comments:

Post a Comment