Friday 4 May 2018

Nie bądź jak Terlik

Parę już chyba lat temu Wysokie Obcasy zrobiły fajny wywiad z Małgorzatą Terlikowską - niewiasta naprawdę rozsądnie wypowiadała się o związku z dużym stażem (np. o zdradzie i jak jej skutecznie unikać, jeśli się państwo tak umawiali) i z dużą liczbą dzieci (wiele z tego, co mówiła, jest mi bliskie jak 150). Oraz niechcący totalnie pogrążyła męża (przynajmniej w moich oczach) - opowieścią, że kiedy jako matka4 wybrała się z przyjaciółkami na weekend do innego miasta, to Tomasz wydzwaniał do niej w błahych sprawach albo po prostu pytając kiedy wróci.
Kurwa, pozamiatane.
A że na świecie dzieją się różne rzeczy w tym stylu, to postanowiłam spisać krótki poradnik w trzech punktach - na temat jak dawać dłuższą smycz komuś, z kim jesteśmy w związku (z dziećmi lub bez) i z kim zamierzamy w tym związku pozostać.

0. Preambuła
Człowiek (mężczyzna i kobieta) na zbyt krótkiej smyczy marnieje i więdnie. Może zafiksuje się na alkoholu, może na telewizji, chorobach, zakupach, jedzeniu czy dzieciach; raczej nie oszaleje, ale po pewnym czasie przeobrazi się w coś, z czym naprawdę nie chcesz spędzić reszty życia. I tu jedyna - mam nadzieję - seksistowska uwaga w tym tekście: panowie, dla Waszych żon najgorszy etap tej historii nastąpi (statystycznie) po Waszej śmierci, ale to nie powód, żeby je tak zostawiać. Proooszę...

Niezależnie od tego, czy spędzasz poza domem czas pracy, 3/4 czasu wolnego i weekendy też, czy raczej masz naturę ukwiału - przyjrzyj się, czy Twoje kochanie chciałoby czasami wyjść. Albo wyjechać. Bez Ciebie, bez dzieci, psa, kota i rybek w słoiku. Jeśli nie masz pewności - zapytaj. A jeśli związek traktujesz serio, to posłuchaj odpowiedzi bardzo uważnie; również odmownej. Może być tak, że żyjesz z osobą wychowaną w przekonaniu, że stały związek albo jest więzieniem, albo na miano związku nie zasługuje. Jeśli nie czujesz się dobrze w roli dożywotniego klawisza ani domowej Ilse Koch, to - level up, niestety - pomóż w wychodzeniu poza spacerniak, krok po kroku. Statystycznie wróci, i to w trochę lepszym stanie, bo bez przynajmniej kawałka rodzinnej demonologii.
(Jeśli Twoi rodzice nigdy, za Twojej pamięci, nie spędzali czasu oddzielnie - pierdol to. Jeśli wręcz przeciwnie i dlatego się rozwiedli - pierdol to po trzykroć.)

A teraz obiecane trzy regułki.

I. Nie bądź chujem, nie bądź pizdą.
Skoro już wiesz, że chce i lubi wybyć czasem bez Ciebie -- po prostu powiedz: no to ruszaj, powodzenia, będę na ciebie czekać. Nie pytaj, czy to konieczne. Odgryź sobie jęzor, zanim wymsknie Ci się "a może jednak nie jedź". Anegdoty o Ciechocinku zostaw dla wujka Zenka. Nie dowcipkuj, jak Ty będziesz się puszczać pod nieobecność. Nie strasz rozwodem, wypadkiem, rozpadem związku, zagłodzeniem dzieci, obesranym kotem ani upadkiem meteorytu.

II. Nie bądź kretynką, nie bądź debilem.
Przygotuj się. Jeśli nie umiesz gotować - idź do restauracji albo zamów pizzę. Jeśli masz dzieci lub psa z alergią, której nie ogarniasz mimo rozpiski od współ* - poproś kogoś znajomego o pomoc w przygotowaniu paszy. Jeśli dostajesz pierdolca przy odkurzaniu domu, rozwieszaniu prania albo na placu zabaw z pociechami, jeśli przeraża Cię awaria awaria spłuczki czy otwarcie słoika - też się z kimś umów na współpracę, w ostateczności opłać okazjonalną pomoc. Mieszkanie nie musi błyszczeć i nie wszystko musi być robione dokładnie tak jak wtedy, kiedy Twój/Twoja jest na miejscu, ale nie dąż do katastrofy. Pilnuj rzeczy podstawowych typu karmienie mniejszych i słabszych, leki, ogrzewanie domu i ogólnie BHP.
Nie dzwoń jak ten Terlikowski: ani gdzie jest cukier (kupisz), ani kontrolnie (poniechaj). Nie nękaj informacjami o tym, w czym osoba nieobecna i tak nie pomoże: o rzygającym kocie (podpowiem: ścierka-obserwacja-weterynarz), jak dziecko spadło z huśtawki potrójnym saltem w tył (statystycznie połączenie padnie zanim zdążysz dodać: ...ale nic mu się nie stało) względnie jaki jest bałagan w garażu (#ichuj).

III. Nie bądź skurwielem, nie bądź suką.
Wróciła? Wrócił? Uciesz się na ile potrafisz, a jeśli psy czy dzieci dały Ci w kość, to powiedz szczerze, że trochę nie masz siły w tej chwili. Nie dąsaj się, nie próbuj karać. Nie wyjeżdżaj z listą tragedii, które się wydarzyły. Nadal nie opowiadaj o Ciechocinku, a jeśli Cię ciśnie, to umów się czym prędzej na piwo z wujkiem Zenkiem. Nie wzbudzaj poczucia winy wmawianiem, że dowolna choroba Twoja/dzieci/żółwia/cioci rezydentki - co najmniej przez następny miesiąc - zdarzyła się dlatego, że wyjechał/wyjechała. I nie pierdol przez następny rok przy krewnych i znajomych, jak to Twój/Twoja "lata".
Poziom mistrzowski to chwalenie się na lewo i prawo tym, co Twoją/Twojego trzymało poza domem. Warto dążyć do ideału: jeśli opowiesz z należytym błyskiem w oku, jak się nauczyła heklować stringi / jak strzelał farbką do kolegów, to zapewniam, że rozmówcy zesrają się z zazdrości. Przy czym najbardziej będą zazdrościć, że tak macie fajnie w związku. Amen :)

No comments:

Post a Comment