Tuesday 26 July 2022

Mały Czech

Mały czeski bachor (1-1,5 roku) przyszedł z mamą odwiedzić jej koleżankę, bufetową obsługującą przerwy kawowe na konferencji. Aktualnie koferencja trwa - w sali z kawą, stolikami i kwiatami nie ma nikogo z uczestników oprócz mnie. Panie bufetowe spokojnie siedzą i gadają, bachor równie spokojnie łazi po sali i eksploruje. Kawa jest poza jego zasięgiem. Raz się wyjebał (nieszkodliwie), mama po chwili do niego podeszła, krótko pocieszyła i wróciła do koleżanki. Raz wyrzucił suchy liść z donicy na podłogę. Przez chwilę stał i na mnie patrzył. Generalnie jest cichy, zajęty eksploracją, tylko trochę posapuje z przejęcia i małej biegłości w chodzeniu. Teraz poszedł do matki po wodę.
Ludzie, jak jak kocham tę kulturę za podejście do dzieci!!!

 

Narzędzie

 

Znajoma osoba sprzedała anegdotkę z pewnej firmy, gdzie panowie z supportu IT zapowiedzieli, iż teraz oto użyją narzędzia dla prawdziwych mężczyzn - mianowicie gita z command line. Co prawda nie rozwiązali tym sposobem problemu, do którego byli wołani, za to zapoczątkowali roling dżołka, który najpierw poleciał w dość oczywistym kierunku z tą osobą ("Nie było jasne, czy jak zdejmą spodnie, to mam wyjść, czy się tylko odwrócić"), a potem wturlałam go w rejony dev i QA u siebie w pracy ("Dezynfekuje się po tym chyba klawiaturę, nie?") oraz inne podobne ("Może są jakieś silikonowe nakładki...").
Tak że tego, kto da więcej 😃
Bo ja to wolę GitHub Desktop Clienta. Można myszką.

Elektryfikacja

Ja: [kupuję Bachorowi dwa króliki]
Króliki: [gryzą kable]
Ja: [kupuję Bachorowi przedłużacz, żeby zreorganizować kable]
Bachor: [podpina przedłużacz, puszcza kabel po podłodze]
Książę Pan: Może damy kabel górą?
Bachor: Ee niee...
Króliki: [żrą kable jak pojebane]
Prąd z ogryzionego kabla: [kopie Bachora w rękę]
Bachor: O KURWA, PRĄD MNIE KOPNĄŁ!!!
Ja: [nakazuję odpiąć przedłużacz do czasu rozwiązania problemu]
Bachor: [żyje, ale unplugged]
Króliki: [też żyją, chyba kombinują co by tu jeszcze ogryźć]
Książę Pan: [klnie szpetnie, jedzie do hurtowni po peszle]
Cdn., jak mniemam 🙂

Too long before the mast

Po czym poznać, że za długo pracujesz w korpo:

1. Popsuł się służbowy laptop.
2. Oddajesz w firmie do supportu, dostajesz komputer zastępczy, działa.
3. Masz gorące dwa tygodnie. W biegu konfigurujesz komputer zastępczy, instalujesz i klonujesz różne rzeczy. Po 2 tygodniach jesteś tak na 80% "u siebie".
4. Support informuje, że stary komputer przeszedł wymianę tego i owego i niestety jest przeinstalowany od zera, możesz go sobie odebrać i odtworzyć rzeczy z backupu.
5. Nie chcesz.
6. Pytasz support, do kiedy Twój stary komputer jest na stanie.
7. Support odpowiada, że w lutym 2023 będzie Ci przysługiwał nowy sprzęt.
8. Bierzesz głęboki oddech i pytasz: A czy ja mogę zostać na tym zastępczym, co już mam na nim pokonfigurowane, żeby się znowu nie przesiadać i w lutym jeszcze raz?
9. Support mówi, że bez problemu, i jeszcze podaje Ci instrukcję, jak odtwarzać dane z backupu na nowy komputer, to znaczy ten zastępczy, co już go trochę lubisz.
10. Wirtualnie kłaniasz się supportowi do ziemi i w ogóle zachwyt, szok i niedowierzanie, finezja, poezja, daglezja.
Dowodem na zbyt wiele lat before the mast jest ostatni punkt, kiedy chcesz ludzi całować po rękach za proste racjonalne działanie.
EDIT: A w zasadzie to za brak działania absurdalnego.

Soon in your styleguide

 

INCLUSIVE LANGUAGE
Horse power: Use of "horse" is not inclusive. Gender is unnecessary when describing the rate at which work is done.
Use "equine power" instead.

Feminatywka (1)

Wstydliwe wyznanie, dlaczego nie ciągnie mnie do feminatywów: otóż w domu rodzinnym feminatywy były formą inwektyw, zwłaszcza w ustach ojca. Na przykład wybitny lekarz-kobieta to była "pani doktor", średnich lotów - "lekarka", a durne potorocze w białym fartuchu - "doktórka". Albo jak tenże ojciec chciał się pogardliwie wypowiedzieć o środowisku polskich ekologów, których rząd użył jako zasłony (nomen omen) dymnej do zamknięcia projektu Żarnowiec, to mówił o "biolożkach, które znają się lepiej na kopulacji żab niż na kopule bezpieczeństwa". A jak chciał dojechać matce, to nazywał ją "profesorką" (co było wisienką na torcie wieloletnich sporów, w których dowodził, zresztą skutecznie, że inżynier energetyk umie policzyć rzeczy z termodynamiki lepiej niż fizycy teoretycy).

Więc jak ja, z takim obciążeniem, miałabym się określać jako coś innego niż inżynier względnie informatyk? ("Tyczka to do pomidorów").
 
Raz tylko się zdarzyło, że kiedy miałam tytuł manager of cośtam, to pewna osoba złośliwie zaproponowała mi spolszczenie tego w oficjalnym biogramie na kierowniczkę, a ja pomyślałam "wal się na ryj, i tak jestem zajebista" i faktycznie określałam się jako kierowniczka do końca pracy na tamtym stołku.
 
Tak więc wobec feminatywów zachowuję postawę bierną, nie promuję (choć wiem, że już przed II wojną, że są środki w języku, że świadomość określa byt itd.), ale i nie zwalczam (bo zdaję sobie sprawę ze swojej ułomności "z przyczyn rodzinnych"). 
 
Co innego czasowniki - za te spokojnie mogę zabić!
 
https://localization.pl/nie-kazda-jest-chlopcem-16-lat-pozniej/