Saturday 20 May 2023

Style zarządzania

Różne miałam przygody z przełożonymi. Był dżentelmen, po którym odziedziczyłam biurko z seledynowymi kalesonami, ale za to wierzył we mnie - jak w "Grze Endera" - zawsze podnosząc poprzeczkę. Była wielka i nieco przerażająca Norweżka, dzięki której nauczyłam się nie spóźniać. Dla równowagi inny boss darł na mnie mordę w praskiej knajpie, tak że obsługa patrzyła w ściany, jeszcze inny potrafił tylko bełkotać skacowane "...iiżeby kwity były wporząąądchu...", a ktoś tam zwyzywał mnie od NKWD. 

Po tym wszystkim Bogini zesłała szefa, któremu co prawda zdarza się kodować szybciej niż planować, ale za to jest i wizjonerem, i człowiekiem. Kiedy opowiedziałam mu o niefajnym potraktowaniu przez dość (na szczęście) przygodną, acz wysoko postawioną kołorkerkę, to powiedział po prostu: This sucks. 

I jak go tu nie kochać...

(Kierownicy i kierowniczki, uczcie się: czasem właśnie tak brzmi empatia.) 

Monday 1 May 2023

Coście skurwysyny...

W maju 2004 weszliśmy do Unii, a ja kilka miesięcy później weszłam na porodówkę (1/4) z ogólnym poczuciem, że w kraju nie jest może idealnie, ale idzie ku dobremu i generalnie jakoś to będzie. Przez następnych 10 lat starczało mi życia na karmienie-przewijanie-tulenie, zarabianie na ten majdan (w różnych %), czytanie rzeczy branżowych, czasem czytanie książek i okazjonalnie pisanie felietonów do Chipa. Po tym czasie wyszłam z jaskini i ogarnęło mnie totalne WTF, w którym trwam do dzisiaj...