Monday 24 January 2022

Life is short, just don't

Szanowni, nie róbcie już tego. Nie umawiajcie się ze mną, żeby odwołać. Nie piszcie, że chcecie wpaść na kawę, żeby przestać się odzywać po piątej próbie przełożenia. Nie planujcie przyjazdu, żeby najpierw skrócić go trzy razy, a potem zrezygnować. Nie flirtujcie, żeby za chwilę zasłonić się wyciągniętą z kąta, na podobieństwo zardzewiałego pasa cnoty, szanowną małżonką. Jeśli odpowiadam na Wasze wołanie "niech ktoś ze mną wyjdzie na miasto", to odpowiedzcie wprost "ale nie ty", zamiast kluczyć i mnożyć trudności. 

Wam być może chodziło o sam proces planowania, o sprawdzenie, że komuś na Was jeszcze zależy, o nakarmienie ego albo tam nie wiem o co jeszcze, a ja to zawsze biorę serio. Podobno taka dosłowność to cecha ludzi z Aspergerem - nie wiem i nie będę się dla Was diagnozować ani zmieniać. Raczej będę coraz bardziej nieprzyjemna z każdym kolejnym z(a)wodem z Waszej strony. I jakoś zupełnie się nie boję, że przestaniecie się (ze) mną bawić, jeśli to ma tak wyglądać :)

(I straszliwie się cieszę z tych wszystkich osób, co tego nie robią).

Monday 10 January 2022

She's all muddy now!

Rzecz działa się latem 2002 w Irlandii. Z trzema dżentelmenami byłam na wyjeździe, który rozpoczął się od zakupów w Dublinie przy ulicy, nazwy nie wspomnę, gdzie po jednej stronie były najlepsze sklepy muzyczne - tam zostały kupione flażolety, nagrania, nuty i inne ważne rzeczy - a po drugiej sexshopy, gdzie wybraliśmy dla innego dżentelmena typowy-prezent-z-Irlandii opisany na opakowaniu jako "inflatable bonking sheep" (wyguglajcie sobie). I tak się jakoś stało, że wątek RUCHANIA OWIEC stał się leitmotivem dwutygodniowej wycieczki, co może nie pozostawać bez związku z faktem, że jeden z obecnych tam dżentelmenów jest rodowitym góralem spod Zakopanego i zna absolutnie wszystkie dowcipy na ten temat.

A teraz przenieśmy się jakieś 10 dni później do Black Valley, doliny obłędnie pięknej, ponurej i odludnej. Akurat nie padało, więc poszliśmy na dłuższą wycieczkę, taką bardziej dróżkami niż w góry. No i idziemy między łąkami, aż tu patrzymy, a w rowie szamoce się spora owca, która najwyraźniej utknęła w czasie ucieczki z pastwiska. Naokoło nikogo, ani ludzi, ani zabudowań. Głupio byłoby tak zwierzę zostawić - zdechnie z głodu czy z wyczerpania albo sobie coś połamie w tym rowie. Koledzy potraktowali sprawę poważnie i wzięli się wyciągać bydlę, co nie było proste, bo owca była dorodna, spanikowana i wierzgająca, a rów głęboki i pełen błotnistej wody. Było dużo szarpaniny i kurwowania, jakaś dźwignia z drąga też była w robocie, ale w końcu się udało! Owcę wyciągnęli i przepchnęli przez ogrodzenie na pastwisko, gdzie podreptała, na oko cała i zdrowa, i dość obojętnie wzięła się do skubania trawy.

I wtedy nadjechał jakimś gruchotem owczarz - taki klimatyczny irlandzki dziadek w kaszkiecie i gumofilcach. Zmierzył wzrokiem wygięte ogrodzenie, sponiewieraną owcę, moich równie ubłoconych, nieco zdyszanych kolegów i powiedział z przyganą w głosie: She's all muddy now! ALL MUDDY!!!

Pewna wizja niemal zmaterializowała się w powietrzu nad łąkami Black Valley, a koledzy poczuli się skarceni.


Thursday 6 January 2022

Jak być dziewczyną

Jak być dziewczyną? Zbiegły mi się na półce dwie książki o nastolatkach z niezamożnych, wielodzietnych rodzin - "Panna Nikt" Tomka Tryzny i i "Dziewczyna, którą nigdy nie byłam" Caitlin Moran. Zatem można dorastać trudno, erotycznie i tragicznie albo trudno, erotycznie i wesoło. Na szczęście bliżej mi do bohaterki Moran, co łatwo poznać po tym, że żyję. A czy może być łatwo? - Tego nie wiem.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/157028/panna-nikt

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/296687/dziewczyna-ktora-nigdy-nie-bylam

 

Regulamin templariuszy

Pamiętacie, jak Eco w "Wahadle Foucaulta" zastanawia się nad regulaminem templariuszy - że skoro zakazuje się kląć, zadawać z kobietami niewiernych albo jeździć we dwóch na jednym koniu, to nie dlatego, że nikt tego nie robił, tylko właśnie dlatego, że działo się to nagminnie? Odlegle - acz rzeczowo - kojarzy mi się to z lansowanymi od czasu do czasu wzorcami "tradycyjnej rodziny": XIX-XX-wieczne niemieckie lokowanie kobiet w rejonie "Kinder, Küche, Kirche"; promowanie idealnych pań domu w USA lat 50-tych; wreszcie współczesne TradWives i ziomeczkowie, którzy ich spektakularnie poszukują. 

Otóż: gdyby te wzorce opisywały coś powszechnego, to najprawdopodobniej w ogóle nie byłoby warto o nich tak trąbić. Za każdym razem, myślę, przebiły się do powszechnego przekazu dlatego, że były głosem wołającym o coś, co chwilowo byłoby komuś do czegoś potrzebne, ale realnie tak znów za bardzo nie istniało. 

Niegdysiejsze Niemry miały, zdaje się, niezły udział w prowadzeniu biznesów i gospodarstw, bo na żonę kuchenno-dekoracyjną mało kto mógł sobie pozwolić, więc "K, K, K" pozostawało fasadą. Powojenne kowbojki były nieźle wyemancypowane zastępowaniem mężczyzn w fabrykach, transporcie i na farmach, więc upychanie ich na siłę w roli pocieszycielek strudzonych żołnierzy wyszło tak sobie. No a współcześni kandydaci na alfamaczosów są tak zabawni, jak niezrównany Tom Cruise w "Magnolii": https://youtu.be/bbanWHx5AFQ

PS. Dla nieznających filmu dodam, że postać jest raczej tragikomiczna, z nieprzepracowanymi mother issues.

Saturday 1 January 2022

Kosmici zawsze lądują w USA

 

Obejrzałam na wdechu (i śniły mi się potem niezbyt dobre rzeczy - niektóre osoby tak mają, kiedy film zrobi na nich wrażenie). Super aktorstwo - m.in. DiCaprio mistrz oraz wreszcie doceniłam Chalameta; nieoczywisty kontrast Lawrence-Streep ("musisz być młodą gniewną, jeśli nie chcesz zostać starą idiotką"). Bodaj jedna Blanchett w dość nijakiej roli (ale na tle całej reszty).
I tylko nie mogę przestać się zastanawiać, czy utrzymanie w konwencji "America is the best country in the nation" to celowy, czy niecelowy efekt komiczny? Bo przecież kometa powinna zostać wyceniona, rozparcelowana i przetworzona przez Chiny, zanim prezydent USA skończy zdanie i analizę opinii sponso... wyborców, a mniej cenne odłamki powinny chodzić na Ali po 9,99.
(No chyba że coś się nie uda).