Monday 4 December 2017

Flashback z piekła

Robiłam ostatnio zakupy w Zarze z trójką starszych dzieci, najmłodsze pojechało gdzieś indziej ze swoim tatą. Wyglądało to tak: na dużym luzie siedziałam pod przebieralnią, a królewniczki mierzyły to i owo. Jak już było powybierane, to poszłam zapłacić. No dobrze, był jeszcze ten aspekt, że półtorej ubiera się na piętrze "dzieci i młodzież", a pozostałe 1,5 na piętrze dla dziewczyn i kobiet, ale schody ruchome nie stanowią już w tym towarzystwie problemu, a i obsłudze dało się wyjaśnić, czemu ciuchy migrują między piętrami (oraz że ostatecznie i tak płacę ja). Komfort i wolny czas pozwoliły wrócić pewnemu wspomnieniu z tejże Zary sprzed paru lat, które z kolei przykrywa moje własne flashbacki z czasów, które (niemal) (i na szczęście) zapomniałam.

Scena, którą pamiętam, wygląda tak: przy kasie w Zarze stoi kobieta z naręczem ubrań dla dzieci i próbuje zapłacić, rozkminiając z ekspedientką aktualne promocje, programy dla stałego klienta itd. Do płacenia ma kartę kredytową, PIN zapisany długopisem na przedramieniu (widocznie nie korzysta z niej zbyt często). Wkoło biega (głośno, inwazyjnie) dwóch szmergli w wieku na oko 5-7, albo bliźniacy, albo z małą różnicą wieku. Kręci się przy tym druga kobieta, nieco starsza - matka, teściowa albo inna ciotka - która chłopaków w najmniejszym stopniu nie temperuje, za to co jakiś czas wyciąga z półki kolejny ciuch, wołając radośnie: pokaż mamie! Zapytaj mamę, czy to nie będzie lepsze! Co jakiś czas dzwoni też komórka, a z rozmowy (czekam obok do kasy, wszystko słyszę) wynika, że gdzieś w okolicy będzie parkował ojciec rodziny, który chce natychmiast ustalić czas i miejsce spotkania. Po karku kobiety płynie strużka potu.

Nie chciałabym tu używać ciężkich słów jak przemoc czy wyzysk, ale do chuja pana?! Czy druga babina nie mogła ogarnąć trąbli i kazać nie przeszkadzać mamie, a przynajmniej sama nie dokładać się do chaosu? Czy pater familias, mając jakiekolwiek pojęcie o zakupach z dziećmi, nie mógł zaplanować spotkania wcześniej - a jak nie, to po prostu poczekać?
No i tak, oczywiście, sama bohaterka tej historii powinna kazać chłopaczkom siąść, mamie/teściowej zamilknąć, a telefonu nie odbierać - nawet pod groźbą, że więcej nie zobaczy tej karty kredytowej (i niech sobie fiutafon sam dzieci ubiera). Ale przecież nie każda z nas przy pierwszych dwóch-trzech dzieckach jest taka mądra.

No comments:

Post a Comment