Przed niektórymi z nas mniej więcej 2 tygodnie z dziećmi. Najczęściej
wyrośliśmy w przekonaniu, że wychowanie polega na korygowaniu błędów
dziecka, "niegrzeczności" i "złego zachowania". A może by wrzucić na te 2
tygodnie luz i korygować co trzecie? Co piąte?
Uzupełnione w dyskusji z kolegą, który mówi, że to niekonsekwencja (i ma w tym też rację):
Wydaje mi się, że człowiek ma ograniczoną pojemność na krytykę i że mamy
tendencję do jej przekraczania. Rozważałyśmy to kiedyś z koleżanką, że
przez tysiące lat ludzie po prostu mniej zwracali uwagę na dzieci (i
dzieciom), więc korygujący komunikat od
czasu do czasu był pożyteczny. Teraz mamy zasoby, żeby bombardować
dzieciaki negatywami "dla ich dobra" bez ograniczeń, co na mega
odpornych działa jak biały szum, a na wrażliwszych jak na obrazku.
Trochę
analogicznie jak nasz jaskiniowy mózg każe wpieprzać tłuste, słodkie i
sfermentowane, bo się jeszcze nie nauczył, że raczej nam zaszkodzi niż
zabraknie.
No comments:
Post a Comment