Tuesday 21 February 2023

Feminatywka (2)

Opór przed feminatywami jest jak karp na Wigilię: obie rzeczy wydają się odwieczną tradycją, a są zaledwie ograniczeniami wymuszonymi przez 40+ lat socjalizmu w Polsce. Do II wojny tradycja nakazywała, żeby dania wigilijne były postne, co w praktyce oznaczało przeróżne ryby - takie, jakie były dostępne regionalnie i finansowo. Gospodarka (słabo) planowana ograniczyła tę różnorodność do karpi - w miarę tanich i w miarę osiągalnych, bo hodowanych w różnych punktach kraju. Do II wojny język w zakresie nazw zawodów i funkcji podążał jakoś tam za rzeczywistością (modulo potężne naleciałości zaborów), co oczywiście pociągało za sobą dyskusje prasowe i językoznawcze nad doktorkami czy posłankami. Media socjalistyczne zaczęły promować męskie nazwy zawodów dla każdej i każdego, co było kanonem przejętym wprost z ZSRR i języka rosyjskiego. Anegdatycznie wspominam, że na panią przygrywającą na rytmice w radzieckim przedszkolu 1979-80 mówiło się "rabotnik kul'tury" [robotnik kulturalny], choć istniało jak najbardziej rosyjskie słowo "rabotnica" [robotnica]. Zdaje się, że miało to być sposobem zaakcentowania równości płci, a wyszło tak sobie - jak i sama równość (dlaczego w ZSRR w Dzień Kobiet pracownice kończyły pracę wcześniej niż pracownicy? - żeby zdążyły kupić i przygotować dla mężczyzn wódkę i zakąskę na to ważne święto!).

Natomiast czasowniki z wąsem w miejscach do tego nieprzeznaczonych ("Wylogowałeś się poprawnie") są jak gotowanie ryżu w woreczkach: całkiem niedawno tego nie było, a teraz wszyscy myślą, że inaczej się nie da. Gotowanie ryżu na sypko jest dość proste (1 miarka ryżu, 2 miarki wody, wstawić i gotować aż woda zniknie), a jak Polska radziła sobie z komunikacją bez określania rodzaju? Otóż a) całkiem dobrze b) dość różnorodnie:

  • W zastosowaniach typu przepisy kulinarne czy poradnik działkowca dominowała pierwsza osoba liczby mnogiej: bierzemy flancę i sadzimy do gruntu..
  • W analogicznych poradach dla młodzieży, czy to w formie książek, czy prasy młodzieżowej, stosowano bardziej bezpośrednią drugą osobę liczby mnogiej: weźcie flancę i posadźcie do dołka w ziemi.
  • W dokumentacji technicznej i pismach urzędowych stosowano formy bezosobowe: siewkę lub sadzonkę przeznaczoną do posadzenia należy umieścić w niewielkim otworze albo zagłębieniu wykopanym w glebie.
  • W reklamach i obwieszczeniach dominowali Państwo (chyba że były skierowane wyłącznie do Pań względnie Panów): zechcą Państwo posadzić nasze starannie wyselekcjonowane siewki oraz sadzonki.
  • Interfejsów użytkownika ani tekstów marketingowych nie było.
A potem zaczęły być i zaczęły nas Ty-kać, co - bez wątpienia - bardzo trudno jest robić konsekwentnie bez określania płci odbiorcy. 
Nietrudno dociec, dlaczego i marketing, i UI przeszły z nami na ty: bo bardzo często były tłumaczone, a w najlepszym razie adaptowane, z tekstów po angielsku, do tego często pochodzących z USA. Język angielski ma to swoje uniwersalne you, a marketing amerykański - oraz amerykański soft (opcje ekranowe, komunikaty, systemy pomocy) - jest baaardzo bezpośredni, co więcej, skręca z czasem coraz ostrzej w stronę dude (ton nadaje tu mocno Microsoft). Wpływ tekstów adaptowanych z  angielskiego skutecznie zagłuszył niemiecki z jego swojsko rzetelnym Sie - marketing niemiecki jest najczęściej lokalizowany na polski ze skróceniem dystansu, które stało się uzusem.

A dlaczego owo powszechne ty nosi wąsy, a nie biustonosz (chyba że jest reklamą biustonoszy właśnie, względnie apką do rejestrowania cykli)? Można dywagować, że do marketingu atmosfera boys clubu przesączyła się ze wspomnianego USA, które kulturowo nie odeszło za daleko od "my rifle, my pony, my wife" (czy jak to tam szło). Bardziej rzeczowo da się stwierdzić, skąd rodzaj męski w UI: pierwsze polskie lokalizacje robili w dużej mierze panowie (mogłabym się tu lansować, że znam ich chyba wszystkich, ale to nieprawda), którzy często znali się świetnie na IT, średnio na tłumaczeniach, a bardzo tak sobie na świecie i ludziach (ekstrawertyczny informatyk patrzy w czasie rozmowy na twoje buty ha-ha). Zanim za lokalizację wzięły się profesjonalistki i profesjonaliści, a do informatyki wróciły kobiety - polskie standardy zostały już stworzone, a potem rozlazły się przez copy-paste i przez pamięci tłumaczeń. Odkręcanie standardów, całkiem fajnych na wielu polach niezwiązanych z płcią odbiorcy (pliki, OK-Anuluj, Ustawienia....) to ciężka praca na lata, a efekty balansowania między słusznie zalecaną stroną czynną a równie słusznie wymaganą neutralnością rodzajową bywają różne.


Zwłaszcza kiedy język natrafia na członka.


No comments:

Post a Comment