Wednesday 29 August 2018

Kwity z pralni, czyli list do siebie

Widząc, że każdy kolejny wyjazd z dziećmi na wakacje/ferie to powtarzający się sajgon pakowania i kilku pierwszych dni, wpadłam na pomysł spisania na gorąco, o co się za każdym razem potykam (teoria pudła w ciemnym korytarzu będzie innym razem). Dałam tę listę mądremu człowiekowi, który potem przysyłał mi ją na 2-3 dni przed kolejnym urlopem. Zasadniczo działa, więc się dzielę.
To, że dzielę się akurat na koniec wakacji, wygląda na złośliwość - ale nią nie jest. Lista powstała, kiedy moich dzieciaków wakacje szkolne jeszcze w zasadzie nie dotyczyły i można było jeździć kiedykolwiek. Więc może akurat komuś z dziećmi nieszkolnymi coś z tego przyda się już teraz?

[Jak napisałam - lista zasadniczo działa, co nie zmienia faktu, że wyjazdy z dziećmi to u mnie trudny temat. Jeszcze trudniejszy, niż wyjazdy ze sobą...]

1. Spakować ciuchy i kosmetyki na 3 dni przed wyjazdem. Rzeczy z prania i bieżące leki dorzucać sukcesywnie, ale podstawy pozbierać wcześniej.
[Nigdy nie doszłam do tego poziomu doskonałości, raczej dzieci zaczęły się pakować same. Na 3 dni przed wyjazdem zaczynam robić pranie, uzupełniać zapasy kosmetyków i leków.]
2. Zabrać klocki drewniane dla małego dziecka i zabawki do piaskownicy.
3. Zabrać ręczniki papierowe, chusteczki higieniczne i worki na śmieci.
4. Osobiście spakować żywność (pamiętać o herbacie i akcesoriach do niej!) i wszystkie warte zabrania rzeczy z lodówki. Nie zostawiać niczego, co się zmarnuje/zepsuje.
[Ważne dla ludzi, którzy nie zostawiają nikogo na gospodarstwie na tydzień-dwa.]
5. Zabrać termosy, najlepiej po jednym dla każdego.
6. Przypomnieć dzieciom, żeby wybrały i spakowały coś do czytania, gry planszowe, robótki.
7. Zabrać buty zmienne pozwalające wyjść na dwór: zimą turystyczne + zimowe, latem turystyczne + kalosze. Na każdy wyjazd zabrać chlapacze dla każdego dziecka.
8. Przypomnieć sobie, co się ma dowieźć w dane miejsce albo dla znajomych (oddać książki, podrzucić zabawki itd.).
9. Mieć plany na wyjścia/wyjazdy na wypadek pytania "co dziś robimy?", ale założyć, że zacznie się od tych najmniej wymagających (patrz też następny punkt).
10. Przez pierwsze dni pozwolić dzieciom kręcić się koło chałupy, taplać w potoku (budować bałwana), odświeżać/nawiązywać kontakty i spokojnie poczekać, aż nabiorą chęci na wyjścia/wyjazdy. Zamiast się tym stresować, lepiej znaleźć coś swojego do robienia w tym czasie.
11. W miarę możliwości łączyć wycieczki z innymi dziećmi, to motywuje. Dawać się dzieciom nakręcić czyjąś opowieścią o fajnej trasie/miejscu.
12. Robić dni przerwy na odpoczynek, spełnianie życzeń albo pobawienie się z innymi dziećmi (np. jak jakieś znajome przyjadą) i w tym czasie wykroić czas na coś swojego (patrz też 6).
13. Z seksem trochę tak jak z innymi "dorosłymi" planami - dawać szansę, nie przejmować się jeśli okoliczności przeszkodzą (tylko dawać następną :)

Tuesday 21 August 2018

Nie wchodź, bo spadniesz!

Jesteśmy tak wychowani, że w 90% mówimy "spadniesz", mimo że jest to mało prawdopodobne albo potencjalne szkody są znikome. Generujemy w ten sposób (zależnie od temperamentu i wrażliwości dziecka):
- samospełniającą się przepowiednię,
- poczucie stałego zagrożenia,
- biały szum.
Na czeskich placach zabaw jest jakby ciszej, a śmiertelność dzieci nie jest większa.

Wednesday 15 August 2018

Gdyby proboszcz była matką

A jak już doczekamy księży-kobiet, to wyobraźcie sobie taką sytuację: msze świąteczne do odprawienia o 9:00, 10:30 i 12:00 w trzech kolejnych wioskach, dziecko trzeba karmić co parę godzin, auto wysiadło, niani nie ma bo święto, więc trzeba pojechać pick-upem, trąbla puścić na dywan w kościele, mszę odprawić bardzo sprawnie, a jak małe zacznie piskać z głodu, to wysłać ministranta do auta po butelkę i nakarmić w trakcie ogłoszeń duszpasterskich i liczyć na to, że przed kupą zdąży się z błogosławieństwem.
Wizja zainspirowana przez księdza z Nowego Gierałtowa, który przyjechał na mszę do Bielic z małym osiołkiem, którym się opiekuje, i poradził sobie bdb. Pani kościelna mówi, że nie gniewa się o ten jeden rozbity wazon.