Friday 31 January 2020

Haczyk

Albo jak masz wszystkiego o, potąd, o - i postanawiasz, żeby nie oszaleć i nikogo nie zabić, po prostu poczytać kryminał w wannie, tak z godzinkę może. Wannę masz wielką, w prawdziwej bednarce, nad głową klimatyczne belki stropowe, a do kompletu drzwi łazienkowe zamykane oldschoolowo na haczyk.
No więc leżysz w pianie i czytasz, i w ciągu tej godziny do łazienki wchodzi 8 (osiem) osób, niektóre po kilka razy, w bardzo ważnych sprawach. Wychodząc, każdy zamyka za sobą drzwi na haczyk (da się wymanewrować od zewnątrz), z uprzejmości, żeby nikt ci nie wlazł, nieprawdaż.
PS. W domu jest druga łazienka.
P.PS. Haczyk da się zamknąć tak, żeby nikt nie wlazł. Ale za każdym razem myślisz, że przecież nie mogą być tacy...

Monday 27 January 2020

Wszystkie liny w rękach

Trudno mi w to dziś uwierzyć, ale był taki rejs po Mazurach, na którym zaliczałam się do frakcji wcześnie wstających. Razem z komitetem kapitańskim, czyli sternikiem i jego kobietą, a w opozycji do mego ówczesnego męża, tudzież do jeszcze jednego kolegi i jego niewiasty.
No i zdarzył się taki poranek na przystani pod Węgorzewem, że tamci spali pod pokładem, a sternik, jego kobieta i ja zdążyliśmy wstać, wykąpać się, obrócić parę km do sklepu po bułki i mazurską maślankę najlepszą na świecie, opędzlować swój przydział na pomoście i dojść do wniosku, że kurwa ile można czekać, odbijamy, a im się to jakoś (na jeziorze) wytłumaczy.
I pamiętam ten niesamowity moment, kiedy staliśmy w absolutnej ciszy, trzymając w rękach cumę i wszystkie liny, wszystko już odwiązane i gotowe do odbicia, postawienia żagli i wypłynięcia tak, żeby nikt się nie zorientował...

Thursday 23 January 2020

Postgimnazjum

Practical joke w wieku postgimnazjalnym:
Rzecz dzieje się pod sklepem spożywczo-przemysłowo-monopolowym na Rynku w miasteczku, okolice godziny 9. Jeden pan 60+ wychodzi, drugi ma wchodzić.

Pan 1 (wychodzący):
- Cześć Józek! Wiesz, że monopolowy przenieśli?

Pan 2 (wchodzący):
[panika w oczach] [zerknięcie do sklepu] [szybka refleksja nad ripostą] [maska obłudy]
- Eee, ja po coś innego!

Tuesday 21 January 2020

In memoriam Mad Maciejka

Miałam kiedyś przepięknego acz autystycznego kota, który nienawidził ludzi (for reasons) i jak była impreza, to ukrywał się za masywnym poniemieckim biurkiem. Nie było siły, żeby po pewnej ilości % koledzy nie nabierali ochoty pogłaskać kici, bo taka śliczna. Ja im mówiłam, że zestresowany kot jest szybszy od pijanego człowieka, ale oni zawsze musieli sprawdzić. Zawsze. I potem przemykali do łazienki, a krew z rąk skapywała im na podłogę.

Tuesday 14 January 2020

Gówno czy zegarek

Do niedawna mówiłam, że lokalizacja (*) jest jak kanalizacja - nikt nie chce o niej rozmawiać, póki działa. (*) Lokalizacja - nie geopozycjonowanie, tylko tłumaczenie interfejsów, pomocy, stron internetowych i apek, plus ta cała magia, dzięki której działają po przetłumaczeniu też, a jak wpisujesz adres wysyłki do sklepu internetowego, to Łódź ma wszystkie znaczki na miejscu (tak, nawet ź).
Ostatnio doszłam jednak do wniosku, że lokalizacja jest bardziej jak zegar elektroniczny na ścianie: jeśli jest źle ustawiony albo w ogóle zdechła w nim bateria, to każdy chętnie to wytknie, a potem sprawdzi sobie czas w komórce i zapomni o sprawie.

Sunday 12 January 2020

Ta od rowera w rzece

Jak zrobić sobie wiochę na całe miasteczko - przepis w 10 prostych krokach.
1. Wybrać się rowerem na poszukiwania miejsca po starym młynie nad Strzegomką (pod Chmielowicami).
2. Skracając drogę przez pole (dobrze mówię - pole), wpitolić się w błoto tak błotniste, że nie mieści się między oponą a błotnikiem.
3. Brnąć dalej, spotkać żurawie w styczniu, ale nie o tym jest ta historia. Znaleźć przybliżone miejsce po młynie (bez młyna). #ładnie
4. Dotrzeć do następnej wsi kombinacją grobli (błotnistych, ale mniej).
5. Częściowo wydłubać błoto z kół patykiem, żeby dało się jechać.
6. Dowlec się do miasteczka asfaltem pod wiatr resztką sił.
7. Wpaść na genialny pomysł, że umycie roweru w rzece będzie i bardziej eko, i wygodniejsze, niż ze szlaucha na podwórzu.
8. Zadzwonić po dzieci, żeby przyniosły wiadro, szczotkę i gumofilce.
9. Wleźć do rzeki i starannie umyć rower z błota.
10. Uprzejmie konwersować z połową ludności miasteczka, która akurat przyszła nad rzekę na niedzielno-wośpowy spacer.