Saturday, 26 July 2025

Takie tam wnioski

20 lat temu doszłam do wniosku, że nie ma depresji poporodowej - jest poszpitalna: PTSD po opierdolu o nie taką koszulę, nakazanej lewatywie, wenflonie z oksytocyną, parciu na wznak, epizjotomii i wszechobecnym "dziecku pani chce zaszkodzić???" na wymuszenie posłuszeństwa.

Teraz dochodzę do wniosku, że nie ma syndromu pustego gniazda - jest syndrom pustej głowy. Jeśli macierzyństwo zabrało ci zainteresowania, potrzeby i prawo do ich realizowania, to po wyfrunięciu dzieci faktycznie zostajesz z niczym, smętnie wpatrzona w to, co po nich w gnieździe zostało: gówno, pierze i wypluwki.

1 comment:

  1. W młodości moje zdrowie było dość kruche. Kontakt ze służbą zdrowia zabierał więcej energii niż samo chorowanie. Umawianie wszystkich na jedną godzinę, walki interesantów o pierwszeństwo, odsyłanie do kolejnych specjalistów to tylko wierzchołek góry lodowej.

    W tamtym czasie na rynku pojawiły się szczepionki na grypę. Mi z tym nie było po drodze bo pierwsze generacje nie cieszyły się dobrą prasą. Któregoś wieczoru podczas kąpieli ciotka wkroczyła do łazienki z nabitą strzykawką. W kolejnych kwartałach przechorowałem wszelkie choroby sezonowe. Oczywiście zdaniem uczonych w piśmie miałem zwyczajnego pecha.

    ReplyDelete