Z cyklu "dorosłe życie jest przereklamowane": co zrobilibyście w tych sytuacjach?
1) Stacja benzynowa przy autostradzie. Rachunek 50 zł i jakieś drobne. Płacę i równocześnie gadam z kilkoma osobami. Dałam banknot, grzebię w portfelu za klepakami i w tym momencie uświadamiam sobie, że nie mam pojęcia, ile dałam; wydaje mi się, że 100 zł, ale pani za kasą nie kwapi się do wydawania i czeka, aż dopłacę jeszcze 5 gr. Pytam wprost - mówi, że dałam 50, na dowód pokazuje mi banknot 50-złotowy. Mam blackout; nie pamiętam sceny sprzed chwili. Wydaje mi się tylko, że nie mogłabym mieć 50 zł w portfelu, bo rano wkładałam do niego jedną jedyną stówkę w pojedynczym papierku i od tego czasu za nic nie płaciłam.
2) Jedziemy wąską drogą w Kotlinie Kłodzkiej, co trochę zakręty, z jednej strony potok, z drugiej głęboki rów, po obu stronach drzewa. Auto przed nami strasznie się wlecze. Kierowca, aka mój konkubent, zabiera się do wyprzedzania - w tym momencie tajemnicze auto się zatrzymuje. No więc omijamy, dość żwawo, bo pojawia się spory samochód z naprzeciwka. W trakcie tego manewru zerkam czujnie, co się dzieje w omijanym aucie: może ludzie się zgubili? Może mają awarię (na tym odcinku brak zasięgu- gdyby chcieli dzwonić po pomoc, to nie da rady)? Może ktoś za kierownicą właśnie umiera na zawał??? No i sama mało nie schodzę, bo kierowcą jest dzieciak mniej więcej 7-letni, z oczami na wysokości deski rozdzielczej; obok siedzi jego ojciec (kojarzę tych ludzi z pensjonatu, w którym mieszkamy) i niby trzyma za kierownicę; z tyłu zerka nastoletnia siostra. W trakcie wyprzedzania to pieprzone auto rusza; z trudem i z kurwą na ustach mieścimy się przed nim.
3) Od kwietnia do lipca usiłuję umówić się z dobrym fachowcem na pewien remont, ale trudno wstrzelić się u niego w termin. W końcu się udaje, praca wykonana bdb. Przy płaceniu fachowiec zaznacza, że część kwoty (jakieś 70%, nie licząc materiałów) będzie chciał dostać na fakturę - przelewem. Dostaję fakturę. Ma numer 2/2017.
---
Czas napisać co było dalej, przy czym nie twierdzę, że to są poprawne rozwiązania.
1) Wsiadłam do auta i rozmarudziłam się straszliwie - nie tyle nad potencjalną kradzieżą 50 zł, co nad własną nieprzytomnością. Konkubent wytrzymał to tylko przez chwilę. Potem wrócił na stację, poprosił kierowniczkę o zajrzenie do monitoringu "bo żona nie pamięta"; na monitoringu było wyraźnie widać, jak podaję 100 zł. Kierowniczka kazała kasjerce oddać 50 zł, pojechaliśmy dalej.
Morał: da się zajrzeć w monitoring, warto o to poprosić. Moja intuicyjna ocena sytuacji jest, nomen omen, 50/50 - albo kasjerka kradnie w ten sposób nie pierwszy raz (czeka na stówę podaną przez kogoś rozkojarzonego, ma przygotowane 50 "do wglądu"), albo była równie nieprzytomna jak ja i po prostu się pomyliła (a 50-ką zapłacił ktoś inny chwilę wcześniej).
2) Na drodze nie robiliśmy niczego, bo kręto i ruch. Pod pensjonatem pan kierowca został zrugany, bez wyzwisk, bez rękoczynów i bez wzywania policji też - z ogólnym przekazem, że droga publiczna i że mają tak więcej nie robić. Potem było trochę niezręcznie, bo spotykaliśmy się przez kolejne dni. Chciałam z nim pogadać na spokojnie, że dzieciaki mogą pojeździć bez ryzyka na parkingu pod wyciągiem (latem to wielki pusty plac), ale dostałam zakaz.
3) Owszem, chodzi o to, że faktura 2/2017 sugeruje większość zleceń na czarno. Nie zapytałam fachowca o to, teraz trochę żałuję - nie żebym miała go pouczać, tylko dowiedziałabym się czegoś więcej (i może nie oceniałabym pochopnie).
---
Czas napisać co było dalej, przy czym nie twierdzę, że to są poprawne rozwiązania.
1) Wsiadłam do auta i rozmarudziłam się straszliwie - nie tyle nad potencjalną kradzieżą 50 zł, co nad własną nieprzytomnością. Konkubent wytrzymał to tylko przez chwilę. Potem wrócił na stację, poprosił kierowniczkę o zajrzenie do monitoringu "bo żona nie pamięta"; na monitoringu było wyraźnie widać, jak podaję 100 zł. Kierowniczka kazała kasjerce oddać 50 zł, pojechaliśmy dalej.
Morał: da się zajrzeć w monitoring, warto o to poprosić. Moja intuicyjna ocena sytuacji jest, nomen omen, 50/50 - albo kasjerka kradnie w ten sposób nie pierwszy raz (czeka na stówę podaną przez kogoś rozkojarzonego, ma przygotowane 50 "do wglądu"), albo była równie nieprzytomna jak ja i po prostu się pomyliła (a 50-ką zapłacił ktoś inny chwilę wcześniej).
2) Na drodze nie robiliśmy niczego, bo kręto i ruch. Pod pensjonatem pan kierowca został zrugany, bez wyzwisk, bez rękoczynów i bez wzywania policji też - z ogólnym przekazem, że droga publiczna i że mają tak więcej nie robić. Potem było trochę niezręcznie, bo spotykaliśmy się przez kolejne dni. Chciałam z nim pogadać na spokojnie, że dzieciaki mogą pojeździć bez ryzyka na parkingu pod wyciągiem (latem to wielki pusty plac), ale dostałam zakaz.
3) Owszem, chodzi o to, że faktura 2/2017 sugeruje większość zleceń na czarno. Nie zapytałam fachowca o to, teraz trochę żałuję - nie żebym miała go pouczać, tylko dowiedziałabym się czegoś więcej (i może nie oceniałabym pochopnie).