Ćwiczenie umysłowe: weźmy największe zjebania chrześcijaństwa i porównajmy z Ewangeliami (dobra, wiem, wiem, arbitralnie wybranymi, pińcet razy przepisanymi, autorzy niepewni, a w tłumaczeniach to już w ogóle strach, co się wyprawia).
Na przykład bogacenie się. W imieniu gościa, który łaził po Palestynie w tym co na sobie miał i uczniom doradzał to samo, kościół zbiera dziesięcinę, dzieje się cały barok, działa niejaki Tadeusz Rydzyk, buduje się odjebany w kosmos Licheń, tudzież kupuje się dziecku quada na komunię. No serio?
Albo - pozostając w kategoriach pieniężnych - kiedyś handel odpustami, teraz biznes pielgrzymkowy i chrzcielno-weselno-pogrzebowy, przy czym mam na myśli obie strony kontua... ołtarza, bo popyt wiernych na show nakręca podaż kościelną. Pamiętamy, że jeden z lepiej opisanych wkurwów Jezusa to było wywalenie handlarzy ze świątyni, prawda?
Krok dalej: tradycje. Precyzyjny kalendarz świąt, obowiązkowa msza w niedzielę, tu post, tam biała szatka koniecznie z symbolem religijnym. I zaraz obok tradycje nieskodyfikowane, ale równie potężne - mycie okien na Wielkanoc, parada cmentarna na Wszystkich Świętych, wyżerka na Boże Narodzenie; każda z tych rzeczy może i ładna, ale wynaturzająca się pod społecznym ciśnieniem. W imię kogoś, kto jasno i wyraźnie chrzanił tradycje, podróżował w szabas, śmiał się z gąszczu żydowskich zaleceń i w ogóle rąbał prosto w oczy, żeby kubek myć przede wszystkim od wewnątrz.
Fiksacja na seksie, o którym w Ewangeliach jest bardzo niewiele - bo skupiają się na czynieniu dobra, a nie na szlifowaniu osobistych cnót. Kolejne wydumane zasady gry (technik współżycia czy antykoncepcji), przy których muzułmańskie podcieranie się tylko lewą ręką to szczyt logiki. No chyba żeby spojrzeć na sprawę ekonomicznie; kościół gwałtownie podkręcił zainteresowanie prokreacją właśnie wtedy, kiedy było to na rękę rządzącym. Hej, a czy Jezus coś mówił o tym, że najważniejsze, żeby się kasa zgadzała i że grunt to dobrze się ustawić do władzy?
Spychanie kobiet do roli usługowej, w domu i w kościele. Ewangeliczny Jezus traktował kobiety jak ludzi i jakiś czas tak to (prawdopodobnie) u chrześcijan trwało, tylko jeden Paweł miał problem z babami - ale jak było trzeba (tak, znów ekonomia), to się tych parę Pawłowych zdań wyciągnęło na pierwszy plan i już: kobity do garów, do dzieci, a w kościele chustka na głowę i morda w kubeł (ten od mycia posadzki).
Wojny w imię religii. Krucjaty, husyci, Francja, Ulster. Trudny do
ukrycia ekonomiczny motyw każdej z tych wojen, zasmarowany cienką
pozłotką "dogmatu". W imię religii, gdzie miało chodzić przede wszystkim
o pokój i miłość bliźniego, a nie o własność i prawo do ziemi, prawda?
Wojny
już niby za nami, została łatwość potępiania. Obcych, grzeszników,
przeciwników, nieślubnych matek, gejów, kogokolwiek trochę w bok od NAS.
Dyskusja, czy katolicy mogą dawać komunię protestantom. Wszystko to w imię kogoś, kto
jawnie zadawał się z dziwkami i żulami swojej epoki, siadał do stołu z
kim popadło, a uczniów wysłał w cały świat.
Może wystarczy. Nawet nie próbuję tu udowodnić, że chrześcijaństwo jest - albo mogłoby być - w porządku. Raczej - że ludzie w porządku nie są i jakoś być nie mogą. Niepojęte.
Kreditsy:
Szymon Hołownia, Dorota Masłowska, Jan Kaczkowski, Ewa Skórska, Jorge Mario Bergoglio
(i może jeszcze ten czy ów, co zapewne wolałby tu nie być kreditsowanym)
Prawa kobiet w Dubaju, polecam....
ReplyDeletehttps://www.youtube.com/watch?v=JHkUu_mli2w
Zyzio the Wredny
Się nie wybieram.
DeleteA co to ma wspólnego z chrześcijaństwem?
Korekta obywatelska do Kreditsów: Ch->H.
ReplyDeleteDziękuję Obywatelce :)
Delete