Wednesday 4 July 2018

Dumka o chałwie słonecznikowej, niestety prozą

Pracując w .... dużej firmie z branży automatyki energetycznej, tatko mój - jako władający rosyjskim i przede wszystkim biegły w kontaktach z ludźmi Najbliższego Wschodu - działał na rynku białoruskim i ukraińskim. No i wracał razu pewnego z Doniecka, połączeniem przez Monachium. Wiedząc, że obłędnie kocham ukraińską chałwę słonecznikową, kupił mi jej bodaj kilogram. Tu objaśnienie dla nieznających realiów: ukraińska chałwa słonecznikowa, najlepsza na świecie, powstaje jako produkt uboczny tamtejszego przetwórstwa słonecznika (.ua jest słonecznikowym potentatem) i jest tania jak barszcz - sprzedawana na wagę w blokach. No więc tatko nabył taki blok zawinięty w byle co - racjonalnie tuż przed wylotem, żeby nie zjełczało. Na lotnisku w Doniecku paczka nie wzbudziła zainteresowania, bo przecież każdy wie, jak wygląda kilo chałwy w zatłuszczonym papierze. Natomiast w Monachium.... no, wyobraźmy sobie, jak do bramek kontroli bezpieczeństwa podchodzi facet z nieoznakowanym sporym pakunkiem szarej masy. Było proszenie na bok i pobieranie próbek. Na szczęście spektometria nie wykazała niczego wybuchowego.

No comments:

Post a Comment