Maryla Szymiczkowa: trzy kapitalne kryminałki, każda przeczytana na wdechu.
Kraków schyłku XIX wieku odmalowany szczegółowo do granic przesady (ale
bez ich przekraczania) - z postaciami, cytatami i skandalikami z epoki.
Dopracowanie realiów nie gorsze niż Breslau czy Lwowa u Krajewskiego,
który nasuwa mi się na myśl nie bez przyczyny (zaraz do niej wrócę).
"Autorka" doskonale bawi się portretowaniem krakowskiego bagienka, a my
razem z nią. Konstrukcja intrygi zacna i
solidna, w stylu niedościgłej - rzecz jasna - mistrzyni Christie, którą
też przywołuję z innych jeszcze przyczyn.
Otóż w trzeciej części
cyklu główna bohaterka, detektyw-amator w spódnicy (a raczej sukni),
niepostrzeżenie robi się zła. Zła jak Eberhard Mock - tak jak on,
zaczyna upajać się władzą nad ludźmi i dominacją, jaką daje biegłość w
rozgryzaniu ludzkich tajemnic. Z władzy tej korzysta już nie tylko wobec
osób winnych czy podejrzanych, ale też każdego, kto jej zdaniem na to
zasługuje taką czy inną niedoskonałością. Przekracza granicę, za którą
panna Marple nigdy się nie posunęła.
Najwyraźniej Miss Marple miała kręgosłup moralny, a profesorowa Szczupaczyńska - tylko gorset...
http://lubimyczytac.pl/autor/111961/maryla-szymiczkowa
No comments:
Post a Comment