Sunday, 23 August 2020

Rodzina to...?

 Na dalekim marginesie dyskusji o sytuacji osób homoseksualnych w Polsce AD 2020: groźba wyrzucenia z domu wydaje się być w naszej tradycji bardzo popularnym straszakiem na wszelkie zachowania niespełniające oczekiwań rodziców - homoseksualizm (pedała w domu trzymać nie będę), młodzieńczy seks i ryzyko ciąży (z bachorem mi się tu nie pokazuj), niewystarczające osiągnięcia w nauce (jak nie zaliczysz, to się wynoś). Patrząc na to, co niejedna rodzina robi dorastającym dzieciom, zanim zdecydują się wyprowadzić -- może lepiej będzie, jak te groźby będą nie tylko częściej i skuteczniej realizowane, ale nawet stosowane zapobiegawczo?

Thursday, 20 August 2020

Californication

 

"I live 1500 feet from the evacuation line, which is 4 miles from the actual fire. My car is packed with camping gear. I might drop out from this call for a while because I'm sitting on the radio, helping some people evacuate."

Wyjaśnienie: pożary w Kaliforni, kolega z pracy zasunął takiego smalltalka na początku spotkania służbowego wczoraj. Zapytałam, czy jest szansa to ugasić, czy trzeba czekać na deszcz. Uśmiechnął się i wyjaśnił, że deszcz będzie w listopadzie.

Tuesday, 18 August 2020

Mieszkamy w Bejrucie

Eksplozja saletry amonowej w stolicy Libanu uświadomiła mi, że wszyscy mieszkamy w Bejrucie. Wybuch w porcie, bo od kilku lat leży w nim coś niebezpiecznego, z czym nie wiadomo, co zrobić? - tak się dzieje, kiedy państwo NIE DZIAŁA. Liban, wiecie, taki kraj, który ma wodociągi, ale woda nie nadaje się do picia - można przegotować, a najlepiej kupić butelkowaną. Chyba że jest się bogatym i ma się własne ujęcie albo filtry. ("Chyba że jest się bogatym" to generalnie mantra niedziałającego państwa, bo bogaci raczej nie mieszkają blisko portów, gdzie jest brudno, głośno i śmierdzi).

A co to ma wspólnego z naszą piękną ojczyzną? Ano to, że cała Polska żyje tęczowymi flagami, za które dzielna policja ściga albo nie. Tymczasem Biebrzański Park Narowody płonął na paru tysiącach ha, prawdopodobnie od wypalania traw czy niedogaszonego ogniska drwali, ale nie dało się ustalić sprawcy. Tymczasem do Baryczy spłynęło jakieś gówno i nie udało się ustalić skąd - czyli w każdej chwili może spłynąć znowu. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem za drakońskimi karami dla cienko przędących i niedouczonych rolników, tylko za dotarciem do nich i uniemożliwieniem powtórki. 

...Tymczasem co jakiś czas palą się w Polsce wysypiska, bo ktoś nie chce płacić za utylizację, i państwo (policja, sanepid, inne służby od ochrony środowiska) nic na to nie może poradzić, ponieważ NIE DZIAŁA. Kwestia czasu, kiedy zapali się coś a la port w Bejrucie.

https://www.kwantowo.pl/2020/08/05/jaka-sile-miala-eksplozja-w-bejrucie/

https://www.gov.pl/web/dyplomacja/liban

https://www.biebrza.org.pl/1148,komunikat-zbiorczy-pozar-2020


Sunday, 16 August 2020

Maria Śnieżna

Uwaga, będzie nostalgicznie.

 

Wielkanoc cirka 25 lat temu. Jesteśmy ze znajomymi w chałupie na Lesieniówce koło Międzygórza. Pogoda zmienna: w piątek wichura, po której w sporej części Kotliny Kłodzkiej znika prąd, co zmusza naszą wycieczkę do przeprowadzki z pokoików gościnnych na strychu do jadalni z kominkiem i prowokuje bliższą integrację z koniuszym Tadkiem, który jeszcze pojawi się w tej opowieści. Drugim efektem wichury okazuje się 20 cm śniegu, który nieco zaskakuje nas w sobotni poranek - albowiem planowaliśmy iść do kościółka na Marii Śnieżnej z koszyczkiem żarcia do poświęcenia, a po drodze zebrać kwiatki do udekorowania tego koszyczka. Brniemy zatem na Marię Śnieżną przez śnieg, a koszyczek po namyśle dekorujemy świerkowymi gałązkami. Docieramy sporo spóźnieni, ale ksiądz jest chyba pod wrażeniem naszej zaśnieżonej ekipy: wychodzi i odprawia rytuał specjalnie dla nas, a potem jeszcze oprowadza po kościele i przyległościach. Na święceniu jest trochę zabawnie - część znajomych nie bardzo wie, co robić i co odpowiadać; podtrzymanie tradycji to chyba głównie moja sprawka, bo wtedy mam jakoś tak, że chcę zostać blisko KK, ale na swoich zasadach, a nie jak rodzina każe.

W każdym razie poświęciliśmy i na Lesieniówkę wróciliśmy dumni. W niedzielę zasoby z koszyczka (i nie tylko) wylądowały na wielkanocnym stole, do którego zaprosiliśmy Tadka - zastanowił się tylko chwilkę, a potem przyniósł dwie flaszki i usiadł z nami. Było prawdziwie wielkanocnie, a przy okazji dowiedzieliśmy się sporo o życiu niezamożnych rodzin w górach trochę po II wojnie (na przykład że pstrągi - dla nas wypasione żarełko planowane na elegancki obiad pod koniec wyjazdu - mogą być synonimem biedy i najgorszego żarcia, bo bywały w potoku za domem i jak nie było co do garnka włożyć, to matka kazała iść nałowić).

No i taki to był wyjazd - kiedy się rozpogodziło, powędrowaliśmy oczywiście na Śnieżnik, robiąc na Żmijowcu serię rozebranych fotek na śniegu, z czego wyszło coś w rodzaju dokumentacji z miejsca zbrodni (wiosenne nieopalone ciało w ostrym słońcu i na tle śniegu wygląda jak trup, nawet jak masz niewiele ponad 20 lat i tzw. walory).

 

Teraz cięcie, sierpień 2020, upał. Wędrujemy na Marię Śnieżną z Puchaczówki sporą ekipą (całkiem inną niż tamta sprzed ćwierć wieku). Dzień jest powszedni, ale już z daleka słychać mszę z głośników. Ludzie naokoło kościoła bynajmniej w niej nie uczestniczą - przychodzą na górę i odchodzą, jedzą kanapki, sprejują się przeciw komarom albo od słońca. Wcale nie jest tak, że transmisja umiarkowanie udanych popisów wokalnych księdza ma dotrzeć do osób rozproszonych wkoło kościoła (bo wirus) - na ławkach nikogo nie ma. Kościół otaczają solidne metalowe płoty i dodatkowo barierki jak na placu budowy, zwężające dojście do minimum i obwieszone tabliczkami o tym, czego nie wolno. Nie wchodzimy; przenosimy się ze swoimi kanapkami na skałki na Iglicznej.

 

Nurtuje mnie ostatnio głupie pytanie, czy 20-30 lat temu postanowiłam zostać w KK, chociaż "w kruchcie" (tj. na marginesie, m.in. z powodu niemożności wytrzymania godzinnej mszy raz w tygodniu), bo ten kościół był wtedy inny, bardziej ludzki i godny, czy tylko ja byłam bardziej naiwna i nie widziałam pychy, zaborczości, zakłamania. Powyższa historia, jako jednostkowa, oczywiście niczego nie wyjaśnia.