Tuesday, 23 November 2021

Burdlu krocz za mną

Jestem chaosem. Jeśli znasz mnie jako osobę uporządkowaną i porządkującą wszystko naokoło, by nie rzec upierdliwą (ktoś powiedział, że jestem jak NKWD), to wiedz, że jest to tylko powłoka, w której kłębi się chaos pod ciśnieniem. Nie widzisz mnie, kiedy daję chaosowi rządzić - na przykład jeśli mieszkam sama w hotelu, to mam w pokoju burdel tak wielki, jak długi jest pobyt; codziennie rzucam wszelkie rzeczy tam, gdzie mi akurat wypadnie, a jak ma być sprzątane, to zgarniam je na kupy. W codziennym gęstym i wieloosobowym życiu zmuszam się (tak, niestety, to jest to słowo) do procedur, które wyglądają na obsesyjne - rzecz w tym, że słabsza powłoka nie wytrzymałaby ciśnienia. A kiedy poluzuję, to robi się tak, że na przykład wyniki badań odkładam w cztery różne miejsca, oczywiście te wyniki, które wydrukowałam, bo niektóre są na dysku w katalogu "wyniki", inne w downloadach, a jeszcze inne tylko na koncie w Diagnostyce, do którego nie mam hasła. Tą metodą na wizytę lekarską swoją i dzieci zbierałam kwity przez półtorej godziny. To już wolę trzymać się procedur.

Friday, 12 November 2021

Ale o co chodzi

W pamiętnym roku 2020 zostajesz - haha - wykładowcą na Wyższej Uczelni, dalej zwanej WÓ. Najs. Nieco mniej najs jest ich standardowa umowa, w której jest parę punktów nie do przyjęcia, np. przeniesienie na WÓ praw autorskich do materiałów, z których szkolisz, i prawo WÓ do wykorzystania tudzież zmieniania tych materiałów w sposób dowolny. No to negocjujesz. Trwa to trochę, ale się udaje - podpisujesz umowę ze zmianami. Prowadzisz zajęcia przez rok 2020/2021. Płacą, jest OK.

Przychodzi rok 2021. Tadam, jest nowy komplet studentów, startujemy! WÓ pyta, czy chcesz taką umowę jak w ubiegłym roku. Doceniasz troskę, dziękujesz, chcesz. Przysyłają umowę. Starą, bez Twoich zmian. Piszesz, że pomyłka, załączasz skan z ubiegłego roku. Pani z sekretariatu obiecuje wyjaśnić w kadrach. Wtf. Czekasz. Dzwoni jakaś inna pani i informuje, że to ich umowa standardowa. Mówisz, że wiesz, dlatego właśnie w ubiegłym roku negocjowałaś i miałaś inną umowę. No to czy możesz jej przysłać na czerwono zmiany? WTF. Mówisz, że nie będziesz za nich wykonywać pracy sekretarskiej; przez telefon wskazujesz, które paragrafy były poprawiane. Pani się nieco fąfra, ale obiecuje poprawić. Niezadługo pani z sekretariatu przysyła umowę - tym razem dobrą, tadam! Drukujesz, podpisujesz, skanujesz, odsyłasz w załączniku. Procedura WÓ zakłada jednak, że muszą Ci też dostarczyć umowę na papierze pocztą, Ty masz podpisać i takąż pocztą odesłać. Przychodzi polecony. Zawiera wydruk umowy. Starej. Piszesz do pani z sekretariatu WÓ, że nie jest dobrze. Ona odpowiada, że masz odesłać pocztą starą umowę, to Ci przyślą nową. Odpowiadasz, że sorry, ale wrzuciłaś już do niszczarki. 

EDIT: przysłali nową umowę, podpisałam, odesłałam, zapłacili. Uff.

Saturday, 6 November 2021

Wracajcie

Z cyklu opowieści moich ciotek - dziś wspomnienie (przyszywanej) ciotki Maliny o tym, jak umierała jej babcia. Historia zabawna podwójnie, bo usłyszałam ją na wakacjach w hacjendzie ciotki na Warmii, gdzie rzeczona ciotka goniła wszystkich niesamowicie wręcz do pracy, a opowiedziała z całą powagą - i aktorskim biglem - jako wspomnienie ze swej szlacheckiej rodziny, raczej nieświadoma ani dziedziczności, ani wynikającego zeń komizmu. Nadmienię, że ciotka żyje, bo to długowieczna rodzina.

Rzecz dzieje się - przed wojną, rzecz jasna - w majątku gdzieś bodaj na Lubelszczyźnie. Wiekowa seniorka rodu, dama elegancka, acz surowa i trzymająca żelazną ręką tak rodzinę, jak i służbę względnie pracowników rolnych, leży na łożu śmierci. Nie cierpi szczególnie, ale słabiutka już jest i wiadomo, że raczej prędzej niż później. Lekarze odstąpili, nie ma po co męczyć. Rodzina zgromadzona wokół w ciszy i z szacunkiem, służba w przedpokoju cicho klepie różaniec. Godziny mijają, babcia leży, rodzina milczy, służba klepie. 

Aż w końcu pani starsza otwiera oczy i stwierdza rzeczowo: Nic już dzisiaj z tego konania nie będzie. WRACAJCIE DO SWOJEJ ROBOTY.

Umarła dyskretnie nazajutrz.

Tuesday, 2 November 2021

Ladies and gentlemen, this is your publishing engineer speaking

Migracja writerów ze starożytnego CMS-a do gita przypomina wymianę krzeseł biurowych na bardzo nowoczesne, z mnóstwem ustawień i regulacji. Pokazujesz co i jak, która wajcha do czego, to oni nie - chcieliby być niewyczuwalnie przeniesieni na nowe krzesła i mieć wszystko wyregulowane do swego... jestestwa w sposób automagiczny. I ma tak jakoś samo być lepiej i wygodniej.

...A jak się spłuczka zatnie w toalecie damskiej na parterze, to na pewno przez te nowe krzesła!!!!!111

Fatalne zauroczenie

Katolicy mają pecha: o ile Jezus Chrystus zakumplował się z Marią Magdaleną, o tyle Karol Wojtyła niestety z Wandą Półtawską.