Marzy mi się świat, w którym nie namawia się ludzi do robienia dzieci. A już jeśli one są(*), to marzy mi się, żeby przekaz społeczny nie odbywał się w trybie Serialu Straszenie(**):
- Wyśpijcie się póki możecie, bo jak się urodzi...
- Już wam noce przesypia? Zobaczycie, jak będzie ząbkować!
- Póki nie chodzi, to jeszcze jako tako. Za chwilę będziecie musieli mieć oczy dookoła głowy.
- Jak zacznie gadać, to się z rozumem nie pozbieracie.
- Ty się teraz, kochana, pożegnasz z paznokciami i fryzjerem na parę lat.
- Koleżko, nie będzie już chodzenia na mecze - jak żonka została mamusią, to cię nie puści.
- Nooooooo, a jak się wam drugie urodzi...
A przecież dużo mądrzej byłoby pomagać początkującym rodzicom w złapaniu perspektywy: że nocne karmienia, pieluchy i ryki nie trwają wiecznie; że ząbkowanie szybko mija i z czasem nabiera się praktyki; że da się zabezpieczyć mieszkanie przed drepczącym tornadem; że gadanie z maluchem jest nużące, ale satysfakcjonujące, bo można śledzić, jak mu kumatość rośnie. Im bardziej nieprzygotowani wchodzimy w rodzicielstwo, tym bardziej taki rzeczowy przekaz - nawet niepoparty pomocą - pomógłby w utrzymaniu psychicznej równowagi.
Dzieci też by na tym dobrze wyszły.
(*) W czasie deszczu dzieci się nudzą - copyright: Jeremi Przybora
(**) Serial Straszenie - copyright: Jola
No comments:
Post a Comment