Sunday, 11 May 2025

Niedziela na zadupiu

Wydałaś rodzinie obiad, pojechali na basen, kuchnia zamieciona, zmywarka zmywa. Wyszłaś do ogrodu ze szpadlem, amerykanami i taczką, przygotowałaś grunt pod pomidory. Przesadziłaś jeszcze bazylię i jakiegoś niejadalnego chabazia, którego ciul wie po co ktoś postawił w kuchni na oknie. Siadłaś w ogrodzie po pracy i ... zapragnęłaś kawy z adwokatem. W domu nie ma adwokata.

No więc otrzepałaś się nieco, zmieniłaś gumofilce na butki i poszłaś do lodziarni. Są kawy z różnościami, ale z adwokatem nie ma, a jest to jedyny lokal w zasięgu spaceru, który mógłby coś takiego mieć. Trudno - idziesz do Żabki, przepychasz się przez tłum przy szafie z alko; niestety - adwokata nie widać. Cóż, drepczesz na Orlen; tu z kolei pusto, ale młodziak za ladą na pytanie o adwokata lub ajerkoniak rozkłada bezradnie łapki. 

Co można uczynić w takiej sytuacji, mieszkając na zadupiu? Wracasz do domu, nastawiasz kafetierkę; do garnuszka lecą dwa żółtka i cukier, cyk mikser (końcówka do ciasta, bo innej się nie udało zamontować, no bardzo mi przykro), parę minut ubijania, potem dolewasz szkockiej (w domu nie było normalnej wódki ani koniaku, taki dom) i wreszcie wszystko ląduje w filiżance z kawą. Nie jest źle :-)

No comments:

Post a Comment