Jest takie zjawisko, że się przeskakuje jakiś etap cywilizacji. Polska w znacznym stopniu przeskoczyła czeki i przeszła od gotówki do kart płatniczych. Część Afryki przeskoczyła PC-ty i przeszła od 0 do urządzeń mobilnych. Irlandzkie zadupia przeskoczyły sieci grzewcze czy gazowe i przeszły od piecyka na torf do paneli słonecznych ogrzewających dom i wodę.
Czy Polska ma szansę zrobić taki skok ze śmieciami?
W tej chwili Naród powszechnie sra tam gdzie stoi, tj. rzuca papierki, butelki lub resztki jedzenia w dowolnym punkcie ulicy, parku, lasu. Niby są kosze, ale jakoś nie przyjęło się, żeby do nich donieść to, co się ma do wywalenia. I teraz się zastanawiam: czy wyjściem z tej sytuacji jest więcej koszy, edukacja i egzekwowanie? Czy też moglibyśmy od razu przeskoczyć do etapu "przyniesiesz pełne, to i wyniesiesz puste" i lansować model, że śmieci zabiera się ze sobą - jeśli nie do domu, to przynajmniej do jakiegoś punktu sortowania?
W Tatrach Słowackich w 2015 na terenie TANAP-u koszy nie było, nawet w schroniskach, za to na parkingach i przystankach przy wejściu do Parku stały ogromne kontenery na plastik, papier, szkło, bio itd.
W czeskich Izerach w 2025 widzę podobny trend - nie ma kubłów na szlakach ani w punktach widokowych czy odpoczynkowych, a górskie bufeciki (jest takich kilka) pozwalają oddać tylko to, w co same nalały/nałożyły. Co więcej - masowych kubłów nie ma nawet na publicznym parkingu w Jizerce, co opiera się na słusznym założeniu, że jak ktoś przyjechał autem, to może zwieźć swoje odpadki. (Zafascynowało mnie, że wieczorem 1 maja, po tłumach turystów - w tym z Polski - na całym parkingu został JEDEN kubek z KFC).
Jak myślicie: przeskoczymy? Obstawimy się kubłami? Czy też śmieci są naszym dobrem narodowym i trzeba je wpisać na listę dziedzictwa UNESCO?
No comments:
Post a Comment