Polacy i Irlandczycy. Tyle mamy wspólnego (katolicyzm, alkoholizm,
przesądy, biedę, lata walki o wolność, emigrację), a jednak się różnimy.
Po kilkunastu latach przerwy odwiedziłam .ie na tydzień i kolejny raz
mam ciężką myślówę skąd te różnice. Dlaczego oni są - mimo cięższych
przejść, mimo gorszej historii i dłuższej okupacji - jednak trochę
bardziej pogodni i przyjaźni, a my na wiecznym wkurwie
i frustracji i jeszcze ostatnio dryfujemy w nacjonalizm. Dlaczego ich
katolicyzm - po latach bycia, jak i u nas, ostoją tożsamości i
patriotyzmu - rozlicza patologie i idzie w stronę
wspólnotowo-pomocowo-ludzką, jak w Niemczech, a nasz uparcie straszy
piekłem, nadstawia dupy władzy i chce mieszać w prawie. Dlaczego oni -
mimo de facto utraty języka - zachowali kulturę, a przy tym są otwarci
na innych (na irlandzki odpowiednik matury wchodzi język polski, bo to
tam teraz pierwszy język mniejszościowy), a u nas z tym coraz bardziej
pod górkę.
Znajoma pani socjolog (która trochę czasu przemieszkała i
przepracowała w .ie) twierdzi, że to dlatego, że oni nigdy nie byli
mocarstwem i mają tego świadomość, i są dumni z siebie jako małego, ale
(prawie) wolnego kraiku. Éirinn go Brách, a Polacy wyjmijta korek z
dupy?
No comments:
Post a Comment