Sunday, 30 September 2018

Paragraf 22, popkorn i tak dalej

Jakoś na początku studiów spotykałam się z parę lat starszym chłopakiem. Grał thrash i charakteryzował się mrocznym poglądem na życie i świat ("życie to gówno"), pewnie dlatego, że mieszkał na najponurszym blokowisku Wrocławia, w ogromnym mieszkaniu, w którym ojciec - emerytowany milicjant - najczęściej dłubał coś przy boazerii w korytarzu, jeśli akurat nie byli z matką na działce. Po metrażu przemykał się też młodszonastoletni brat. Obrazu niech dopełni stojąca w pokoju mego chłopaka meblościanka, a na niej kryształy, które stać tam niestety musiały, ponieważ... no, był jakiś ponury powód rodzinny.
Zdarzyło się tak, że starzy na działce, młody z kolegą grają w gry czy też oglądają coś w telewizorze, a ja w pokoju z kryształami, razem z jego właścicielem. Godnym wzmianki rekwizytem tego popołudnia okazał się jednak nie żaden z kryształowych koszmarów (które ofiarnie i życzliwie chciałam parę razy wyjebać przez okno, ale pomysł nie spotkał się z uznaniem), a lekko używany egzemplarz "Paragrafu 22", który pożyczyłam właśnie od kolegi z roku (mieszkał nieopodal) i który - egzemplarz, nie kolega - tymczasem leżał spokojnie w mojej torebce.
I otóż w niezbyt odpowiednim momencie dotarło do nas, że młodszy brat woła starszego po imieniu - głośno i dość niecierpliwie. Był nauczony, że do zamkniętych drzwi się dobijać nie należy, niemniej jednak darł się tak, że facet wyszedł z łóżka, przyodział się nieco i poszedł na ratunek. Ja zostałam.
Zwiad wykazał, że przyczyna dramatycznego nawoływania była następująca: chłopcy zgłodnieli przy grze (filmie?), postanowili zrobić popkorn i zawołali starszego brata do sprawdzenia, czy już dobry. Zdaje się, że rozmowa braterska przebiegła dość żywiołowo. W każdym razie mój chłopak wrócił do pokoju, gdzie zastał mnie co prawda nadal nieubraną, za to dogłębnie zaczytaną w "Paragrafie" i machającą niecierpliwie ręką, że tak tak, zaraz, tylko doczytam do końca strony. Teraz myślę, że zachowałam się trochę nietaktownie.

Friday, 14 September 2018

Kre...da to wielka rzecz

Jedną z ulubionych anegdot branżowych mojej matki było jak ktoś napisał kredą na tablicy:
KONFERENCJA FIZYKI JĄDROWEJ
SPAŁA
14 DNI
Wreszcie mogę z dumą kontynuować tradycję anegdotką z MT Marathonu w Pradze, gdzie w ramach prezentacji projektów pojawił się na tablicy wpis:
PARALLEL CRAWL
COFFEE AREA

Saturday, 8 September 2018

Trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie czasu

Ciekawe, czy kiedyś było tak, że jak się już człowiek wyuczył rzemiosła albo orki i siania, gotowania krupniku i karmienia piersią, to miał spokój przez resztę życia i nie musiał się uczyć ani C, ani githuba, ani sieci neuronowych; nie musiał wybierać wciąż nowego tabletu, waluty kredytu ani kalendarza szczepień. Wiadomo było, że jak nie zmarznie ani burza nie wytłucze, to się zbierze; jak dzieci nie umrą, to urosną.
A może wcale nie? Może strach przed burzą, wojną, głodem i śmiercią dziecka na tężec był tak wielki i realny, że wcale nie było łatwiej? Może poziom stresu w życiu jest mniej więcej stały, ograniczony tylko wytrzymałością układu nerwowego homo sapiens. Nie wiem.

Monday, 3 September 2018

Kundel Fisher Price

Jest taki gadający pies Fisher Price, jakoby edukacyjny dla dzieci. Gada nawet z sensem i dość mało obrzydliwym głosem. Jedna z nielicznych zabawek wydających dźwięki, która u nas przetrwała - nie została ani eksmitowana do dziadków, ani uciszona przez pana elektronika (bo rozliczne kolejki, karuzelki itp. pizdryki jeździły, świeciły, ale nie ryczały - przeciąć właściwy kabelek, jak na filmie, i spokój).
No więc pewnego wieczoru wieszam spokojnie pranie w korytarzu. W całym mieszkaniu ciemno, mam tylko małe światełko w łazience. W trakcie wieszania zahaczam niechcący o pudło, na którym leży ten cholerny pies, i słyszę z ciemnego kąta: A KUKU, WIDZĘ CIĘ!