Uwaga, tekst opisuje zachowania nieuznawane przez część społeczeństwa oraz zawiera wyrazy uznawane powszechnie za wyrazy.
Deszcz ze śniegiem: [pada co jakiś czas]
Dzieć2: Mamo, co tata robi!?
Ja: Poszedł spalić chaszcze po zimie.
Dzieć2: Ja pierdolę, zobacz jak to się dymi!!!
Ja: Mówiłam mu, że pada, ale nie słuchał.
Ognisko: [snuje dymem na całą dzielnicę]
Dzieć2: No ale niech on tego nie robi, przecież dym leci na całą dzielnicę!
Ja: Jebać to, drugi raz z nim gadać nie będę. Chcesz, to sama wyjdź i mu powiedz.
Deszcz ze śniegiem: [wzmaga się]
Ognisko: [dymi niepojęcie]
Dzieć2 [patrząc przez okno]: Nie pójdę.
Ja: Jak sąsiedzi wezwą policję, to powiem, że stary był pijany. // insider joke - konkubent nie pije % nigdy nic w ogóle ani trochę i nie, nie jest zaszyty, zawsze tak miał
Dzieć2: Albo powiesz, że piorun jebnął i się samo zapaliło.
Deszcz ze śniegiem: [nakurwia]
Ognisko: [rozpala się idealnie i płonie równo, dymiąc minimalnie]
No i wygrał, skubany.
Mamy za miedzą taką sąsiadkę, która (jak jeszcze można było / nie było to tępione jak teraz) potrafiła spalić resztki ogrodowe, choćby były całkowicie mokre. Nie wiem, jak to robiła, nigdy nie zauważyliśmy, żeby używała jakiegoś wspomagacza. Oczywiście też robiła przy tym zadymę mniejszą czy większą, ale finalnie zostawała kupka popiołu.
ReplyDelete