Standup pierworodnej na temat mego home office. Spisane ze słuchu.
"Że niby ten informatyk, co inwestuje w dzieła sztuki? A więc co my tu mamy...?
Kalendarz z gołymi strażakami z Australii.
Obrazek dziecka z czwartej klasy podstawówki.
Jakiegoś chyba Tatara na koniu na Syberii, w złotych ramach.
Kalendarz z gołymi tancerzami z festiwalu w pipidówie.
Ikonę podejrzanego pochodzenia.
Pluszowego pająka z Minecrafta.
Ceramicznego jeża z galerii nigdzie.
Obraz malowany złotem od szefa geja z Teksasu.
Kufer, z którym zapewne Wokulski wracał z Syberii.
A to wszystko w industrialnych poniemieckich murach, w tle kocioł CO i centralna rura z gównem."
No comments:
Post a Comment