Thursday, 27 February 2025

Dlaczego nie prowadzę auta

Wyszłam dziś koło 8 w nocy z apartamentu niedaleko Rynku. Patrzę, a tu brama, przez którą wczoraj wchodziłam, otwierając ją kodem, zamknięta na kłódkę. Rozglądam się za innymi wyjściami z podwórza - też pozamykane na głucho. Wracam do apartamentu po klucz, ale ten oczywiście do kłódki nie pasuje. Brama spasowana dobrze, nie da się otworzyć przez uchylenie drugiego skrzydła czy coś. Piszę i dzwonię do landlorda - nie odpowiada. Pukam po sąsiednich mieszkaniach w kamienicy - nikogo. Jestem bliska dzwonienia na Straż Pożarną lub do okolicznego ślusarza, kiedy z budynku wychodzi facet z dzieckiem i rowerem. Jak otworzyć bramę, pytam z nadzieją? Na co on klika coś na panelu, na którym wczoraj wpisałam kod, i otwiera przede mną. Kłódka była na innej części bramy niż mi się zdawało, choć w swoim przekonaniu sprawdzałam to bardzo dokładnie.

Auta nie prowadzę właśnie ze względu na zdolność do takich zawieszek od czasu do czasu.

Thursday, 23 January 2025

90%? Chopie, kup se spirytus!

Jednego dnia wyjaśniasz nieco dalszym kolegom po fachu, co robisz w okolicach AI - pilnujesz, żeby sobie ludzie nim paluszków nie poobrywali.
Drugiego dnia przychodzi w pracy mail tak straszno-śmieszny, że wart uwiecznienia. Z obrazkiem. 
(Przyjmijmy, że aplikacja z dostępem do LLM-ów, przy której pracujesz, nazywa się Tatanka).

Hi (...) and Tatanka Dev Team,

We trying to understand condition and investigating options to increase accuracy and reliability of generated  output for a number of use cases.

Primary use case is;
User can querying  sets data and the output is highly accurate (~90+%) and highly repeatable.  

Use cases  applicable to;
  1. Financial calculations and projections
  2. Product portfolio risk assessment (+ status changes)
  3. Supply chain risk assessment (+ status changes)

1. Where are we today on our system's accuracy and reliability?
  • Are we greater than 50% accuracy using current method of vectorRAG? 
  • See attached example vectorRAG vs GraphRAG
  • What are the conditions (system and usages requirements) that ensures higher accuracy with greater reliability?
2. What are our plans for increasing accuracy of Tatanka?
  • What is our current benchmark by % of accuracy achievable, and what is our next target of accuracy %?
  • What are the conditions (requirements, behaviors) that ensures higher accuracy with greater reliability?
  • What will it take for our system to get 99.9% accuracy with high degree reliability?

3. How are we factoring knowledge graphs, GraphRAG, and other methods/models towards increasing both accuracy and reliability?

4. If in the meantime, interested in examples and guidance;
  • to articulate what the accuracy limits that currently exist
  • to articulate what conditions contribute to maximizing accuracy for the current capabilities of Tatanka (to help inform best practices).






Historyjka o Whisperze z dużą liczbą odsyłaczy

Z okazji Dnia Dziadka oraz z cyklu rozmowy z protoplastą, tym razem o AI 🙂

Tatko: [daje godzinny wywiad o energetyce jądrowej] https://www.youtube.com/watch?v=YhkdTntxwQA

Również tatko: A możesz mi załatwić spisanie tego wywiadu?

Ja: [konsultuję się z Vis Maior, ogarniam https://github.com/openai/whisper, model Large jest za duży na mojego lapka z Windows (a niższe modele partaczą polski w straszny sposób), ogarniam triala https://apps.apple.com/.../whisper.../id1668083311..., robię transkrypcję]

Tatko: Bomba! Zredagowałem, szybko poszło, dziękuję!

Ja: [wystawiam na blogu] https://martab61.blogspot.com/.../pan-inzynier-pesel-38.html

Czas niejaki: [mija]

Tatko: Kolega Pipsztacki pytał o to narzędzie do transkrypcji, możesz mu polecić?

Ja: [nie znam specyfiki kolegi Pipsztackiego; koledzy tatki to zwykle jakaś forma inżyniera, ale nigdy nie wiesz, czy trafi się emeryt bardzo, czy dyrektor gazoportu, czy właściciel farmy solarnej na wyspie na Pacyfiku, więc wysmażam krótką instrukcję do samodzielnego montażu Whispera i do instalacji triala na Maka]

Tatko: Kolega napisał, że dziękuje bardzo, ciekawe, ale nie dał rady, znalazł firmę z Mławy (Wąchocka? Piździka Górnego? Ochujewa Starego? Spycimierza-Kolonii?), która mu zrobiła transkrypcję za 17 zł. Chciałem zapytać, czy taka firma to dla ciebie konkurencja?

Ja: Zdun mi ostatnio wyremontował piec za 5000 zł. Czy to dla ciebie konkurencja? W końcu też energetyka.

PS. Spin-offem tej historii było danie studentom komunikacji technicznej pliku README z https://github.com/openai/whisper jako ćwiczenia na redakcję tekstu w duchu STE, bo, po prawdzie, należy mu się jak psu zupa.

Wednesday, 25 December 2024

Starość nie zawsze jest mądra

„Requiem dla Pana S.” Roberta M. Wegnera w zbiorze „Frostpunk” - choć niewątpliwie ponure - jest niezłą zabawą dla wielbicieli Szekspira: znajdź Szekspirowskie wątki, tropy i przeróbki, zrealizowane [spoiler] przez szalonego starzejącego się reżysera w arktyczno-postapokaliptycznej rzeczywistości. Mnie najbardziej ujął wątek ostatni, ten, na którym bohater się wyłożył, choć było już blisko.

Ale dla mnie to bardziej opowiadanie o starości: takiej, która zastygła w przeszłości i chce ją za wszelką cenę utrzymać, bo kiedyś to było, a teraz tylko upadek i zbydlęcenie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że stary reżyser ma rację, dramaty Szekspira to Sztuka przez wielkie Sz i ponadczasowe wartości, a ludzie, którzy nie chcą tego zrozumieć, to prymitywy. Na drugi rzut oka widać, jak bardzo się myli - ludzie w nowym świecie budują wartości po nowemu, może faktycznie bardziej prymitywni i surowi, ale wciąż ludzcy, współpracujący, sprawiedliwi, a gdy tylko mogą sobie na to pozwolić, to nawet i współczujący. Można sobie wyobrazić nowego dramaturga, który spróbuje uwiecznić ten świat, jego dramaty i wartości - a przede wszystkim dać swoim widzom, w sposób dla nich przystępny, radość i trochę refleksji. Kurczowe trzymanie się starego świata, starych wartości i starych opowieści prowadzi do wielkiej tragedii, niestety nie kończącej się na jednym starym frustracie...

Trochę jak kanon lektur w polskiej szkole.

Dziwne uczucie

Dziwne uczucie, kiedy w Wigilię koło 15-tej barszcz ugotowany i nawet partia próbna zjedzona, śledzik tak samo, kompot dochodzi, ryby zasolone czekają w lodówce na smażenie (tak, jest mąka, jest bułka, jest cytryna), chleb gotowy (biały i czarny - do wyboru), makowiec stygnie, sernik - och, och, och - baskijski chłodzi się od wczoraj, choinka ubrana od przedwczoraj, prezenty już pod nią leżą całkiem jawnie, dwa elegancko ubrane dziecka kłócą się niekrytycznie przy dekorowaniu stołu, trzecie kończy makijaż i wieszanie ostatniego prania, a czwarte wkrótce przyjedzie z babcią, dziadkiem i pierożkami do barszczu, które pomagało lepić. Coś tam jeszcze podmiatasz i przestawiasz, ale masz też czas się ubrać i umalować, posłuchać kolęd i w przerwie Smoka Wawelskiego wygrzebanego nostalgicznie przez pierworodną (tej wersji Kasdepkego czytanej przez Manna, przez którą od kilkunastu lat do rodzinnych powiedzonek należy "Królu! Mam pomysł!!!"). Wszyscy patrzą na siebie tak trochę zaskoczeni brakiem pośpiechu, popłochu i paniki, a trochę przejęci wspólną zajebistością.

Gdzieś z tyłu głowy "chwilo trwaj - będziesz krótka", bo wiesz, że następne święta mogą już wyglądać całkiem inaczej.

Monday, 16 December 2024

Bez metafor

Rzecz będzie o romantyzowaniu podległości, o czym wcześniej pisałam na przykładzie księżniczek i białych koni. Tym razem bez metafor.

Trzyma się nas jeszcze mocno XIX-wieczna legenda, według której miejsce niewiasty jest w domu, przy dzieciach i kuchni, a rolą mężczyzny jest na ten dom, dzieci i wsad do garnków zarobić. O ile tezy o nieprzydatności kobiet na rynku pracy stawiają już tylko najbardziej zabetonowani dziadersi w duecie z najsmutniejszymi piwniczakami, o tyle bajka "on się mną zajmie" wciąż jeszcze pałęta się po kobiecych główkach. 

W tej bajce niewiasta nie musi się kłopotać nauką, zdobywaniem zawodu, znalezieniem i utrzymaniem jak najlepszego stanowiska, wytargowaniem dobrej wypłaty. Niewieście jest ciepło i bezpiecznie w kręgu domowego ogniska; mężczyzna bierze na siebie trudy i brudy zewnętrznego świata, w zamian za co ma podany z uśmiechem dobry obiad na stole, czystą koszulę na krześle na rano, zadbane dziateczki i kwitnącą małżonkę, co cieszy jego oko i nie tylko. Małżonka oczywiście uznaje jego władzę mężowską, bo skoro on zdobywa środki, to musi mieć głos decydujący w sprawie tychże środków wydawania. Zresztą ona, pozostając w kręgu domowym, słabiej orientuje się w kredytach, lokatach, inwestycjach i innych trudnych, niekobiecych sprawach.

Długo tak mogę pierdolić.

Tylko przez ile lat dzieci faktycznie potrzebują matki na 100% i ile tych dzieci miewamy? Ile godzin dziennie można gotować obiad, prasować koszule i ścierać kurze w jednym mieszkaniu czy nawet domu? Ilu mężczyzn faktycznie chce brać na siebie ryzyko finansowe całej rodziny? Oraz nawet zakładając miłość, wierność i uczciwość małżeńską (czymkolwiek ona jest) aż po grób - komu tak naprawdę chce się utrzymywać do końca życia babinę, która dzieci dawno odchowała, a innych zajęć się nie ima, bo to przecież nie dla niej? A nawet jak pan mąż chciałby utrzymywać, to co jeśli wtem nie może, bo choroba czy redukcja, a w domu - zamiast odpoczynku wojownika - siedzi bluszczojemioła?

I tu się robi mniej romantycznie, bo taka baba domowa ma na rynku pracy start z pozycji 0 albo i -5, skoro przez lata "od pieca do proga" nabrała przekonania, że do niczego innego się nie nadaje, i nie ma choćby tupetu 19-latki bez zawodu, która byłaby gotowa nauczyć się wszystkiego. Pisma kobiece są pełne budujących opowieści, jak po rozwodzie czy owdowieniu niewiasty ogromnym wysiłkiem stają na nogi, odpasują fartuch i idą zdobywać świat. Prawdę rzekłszy - przy współczesnych realiach dzietności i rynku pracy wygląda to na heroiczne rozwiązywanie problemu, który się samej 20 lat wcześniej wygenerowało. 

To może już zmieńmy kanon bajek?

Ten uśmiech

Nie wiem czy to normalne, ale mam w życiu taki czas, kiedy sporo pieniędzy wpada i równie sporo wypada. Tu pensja, tam dorastające dzieci i życie na 3 domy. Tu dochody z najmu, tam spłacanie kredytu we franciszkach. Tu faktura za szkolenie, tam wyjazd w góry. Jak od czasu do czasu zrobi się w tym dziura, to od razu ma cztery cyfry i przez parę dni jest ... dziwnie.

Jednego z takich dni musiałam poprosić Księcia Pana o 200 zł w gotówce dla pani, która u nas sprząta, bo literalnie nie miałam tyle na koncie, z którego mogłabym wypłacić w bankomacie. Książę Pan akurat wypłacał na inny większy wydatek gotówkowy (nie pamiętam, może wymianę opon) i miał banknoty w szufladzie. Przyszłam, poprosiłam grzecznie o te 200 zł. Usłyszałam "Nooo, tak myślałem, że będziesz potrzebować", po czym - nieśpiesznie - wyjął dwa banknoty z szuflady i podał mi z uśmiechem. Takim... trochę pobłażliwym. Zupełnie, ale to zupełnie nieszkodliwym w sytuacji, kiedy za 3 dni wypłata, konto się zasili, 200 zł się do szuflady odda, a jak Księciu Panu zabraknie, to się mu oczywiście nie odmówi stosownej kwoty.

Ale.

Gdzie byłabym, gdyby nie ta pensja, najem i faktury? Kim byłby, gdybym prosiła codziennie o każdą kwotę na cokolwiek? Co mogłoby wyleźć z naprawdę przyzwoitego faceta, gdyby miał władzę absolutną? Czy uśmiech z pobłażliwego zrobiłby się lekceważący, a potem dalej? Nie wiem i nie chcę wiedzieć.

Drugą linię rozgrywek finansowych mam z ojcem. Jako sprawny i dobrze zorganizowany starszy pan z niemałą emeryturą udziela mi czasem pożyczek na kilka dni lub tygodni. Chwała mu za to, tylko każda pożyczka jest ubarwiona TYM uśmiechem i uwagą w rodzaju "...ale nie głodujecie tam?". Które to uwagi można mieć kompletnie w gdziesiu, kiedy się wie - i wie się, że on też wie - że bez pożyczki nikt by tu nie głodował, po prostu jakaś kurtka byłaby kupiona o tydzień później. I nie muszę dywagować, jak traktowałby mnie ojciec, gdybym faktycznie była finansowo zależna od niego, bo to przerabiałam w młodości i wiem.

Tak że żadne cnoty niewieście, żadna chwała macierzyństwa, żadna ugotowana zupa, uprana koszula ani wyszorowana na błysk podłoga nie zapewnia tyle szacunku u dziadów, co stan konta.