Siedziałyśmy z dziewczynami pod fontanną na Placu Wolności w Poznaniu i nie chciało nam się ruszyć w stronę piwa, aż tu patrzymy - zbierają się jacyś ludzie, flagi, policja, coś. Podeszłyśmy, a tu wkrótce Łańcuch Świateł, no to się przyłączyłyśmy - z przekonania, nie z nudów bynajmniej.
W warstwie racjonalnej: było świetnie. Tłum, ale bardzo zdyscyplinowany tłum, impreza zamknęła się w przewidywanych godzinach 21-22, bez rozróby, bez wuwuzeli i prawie bez skandowania. Świetny moderujący. Zdyscyplinowane 3-minutowe wystąpienia - naprawdę szacunek, jak można ująć myśl w 5-7 zdaniach, zanim publiczność przestanie słuchać. Szczególne wyrazy uznania dla pana prawnika (nazwiska nie pamiętam), który wyjaśniał krótko co i jak: niech starsi opowiedzą młodym, jak to było, kiedy sędziowie byli zależni od partii rządzącej, a młodzi niech sobie wyobrażą, że ich sprawę w sądzie np. o streaming na YT rozpoznaje sędzia, którego wybór jest od takiej-ż partii zależny.
W głębszej warstwie racjonalnej: to była "moja sfera", to znaczy bynajmniej nie przekrój społeczeństwa. Poznać to właśnie po tym, że bez wuwuzeli i bez rozróby, że w zasięgu wzroku nikt nie był najebany jak kwadrat, nikt nie rozpychał się jak na Jasnej Górze i że jak trzeba było zaśpiewać hymn, to ludzie a) zaśpiewali, b) znali 4 zwrotki. Mam ogromny szacunek i podziw dla wszystkich, których tam spotkałam, ale równocześnie mam smutną świadomość, jak bardzo społeczeństwo jest podzielone na nas i onych. Marsze i łańcuchy są ogromnie potrzebne, ale równie potrzebne jest rozmawianie z onymi i przekabacenie ich na naszą stronę. Odważymy się? Potrafimy?
W warstwie irracjonalnej - jak może być dobrze w państwie z takim hymnem? Jeśli nasze uczucia patriotyczne wyrażają się pieśnią przegrywów, co to wszyscy ich łupią, a oni tylko od czasu do czasu wychylają głowę z gówna i tylko w tym gównie się jednoczą, to jest to samosprawdzająca się przepowiednia. Hymny Czech, Niemiec, Rosji to przede wszystkim chwalenie swego kraju - nasz hymn to wyliczanka, kto nas rypał i jak się od tego rypania opędzaliśmy. I nie, nie jest tak, że to tylko tradycja i taka nam się pieśń ostała, bo jak się posłucha preambuły do konstytucji, to jest grana na tym samym jękliwym tonie.
Wnioski? Spróbować gadać z onymi, nie olać następnych wyborów i na wszelki wypadek mieć w głowie trasę do najbliższej granicy z UE.
No comments:
Post a Comment