Tuesday, 26 July 2022

Feminatywka (1)

Wstydliwe wyznanie, dlaczego nie ciągnie mnie do feminatywów: otóż w domu rodzinnym feminatywy były formą inwektyw, zwłaszcza w ustach ojca. Na przykład wybitny lekarz-kobieta to była "pani doktor", średnich lotów - "lekarka", a durne potorocze w białym fartuchu - "doktórka". Albo jak tenże ojciec chciał się pogardliwie wypowiedzieć o środowisku polskich ekologów, których rząd użył jako zasłony (nomen omen) dymnej do zamknięcia projektu Żarnowiec, to mówił o "biolożkach, które znają się lepiej na kopulacji żab niż na kopule bezpieczeństwa". A jak chciał dojechać matce, to nazywał ją "profesorką" (co było wisienką na torcie wieloletnich sporów, w których dowodził, zresztą skutecznie, że inżynier energetyk umie policzyć rzeczy z termodynamiki lepiej niż fizycy teoretycy).

Więc jak ja, z takim obciążeniem, miałabym się określać jako coś innego niż inżynier względnie informatyk? ("Tyczka to do pomidorów").
 
Raz tylko się zdarzyło, że kiedy miałam tytuł manager of cośtam, to pewna osoba złośliwie zaproponowała mi spolszczenie tego w oficjalnym biogramie na kierowniczkę, a ja pomyślałam "wal się na ryj, i tak jestem zajebista" i faktycznie określałam się jako kierowniczka do końca pracy na tamtym stołku.
 
Tak więc wobec feminatywów zachowuję postawę bierną, nie promuję (choć wiem, że już przed II wojną, że są środki w języku, że świadomość określa byt itd.), ale i nie zwalczam (bo zdaję sobie sprawę ze swojej ułomności "z przyczyn rodzinnych"). 
 
Co innego czasowniki - za te spokojnie mogę zabić!
 
https://localization.pl/nie-kazda-jest-chlopcem-16-lat-pozniej/

No comments:

Post a Comment