No więc jest ci aktualnie ciężko albo smutno, a tymczasem nadciąga jak taran Boże Narodzenie. Zatem zróbmy plan minimalizacji strat. Zdarzyło mi się w różne BN rozwodzić, rodzić, odwiedzać sparaliżowaną matkę; robiłam wigilie własne i bywałam na bardzo, bardzo obcych, a i tak czasami potrzebuję koła ratunkowego.
Jeśli na przykład czujesz, że zaraz kogoś zabijesz, to możesz wyjechać: do pensjonatu, sanatorium, schroniska, chatki w górach, możesz gdzieś polecieć - the very last fucking minute wciąż znajdziesz pierdylion opcji ze świętowaniem w pakiecie i drugi pierdylion bez świętowania. Może być nostalgicznie, alkoholicznie albo egzotycznie, albo po prostu nudno, ale wybór jest.
A może w zasadzie to chcesz BN, tylko po swojemu? To akurat chyba mój plan na ten rok. Dzień-dwa przed naszykuję to, co lubię i umiem, inne rzeczy przerzucę na innych, względnie po prostu nie zaistnieją w garach ani na stole. Wigilia u mnie, czyli bez telewizora, z kolędowaniem i w takim tempie, jakie uznam za stosowne, wydaje się warta pewnego nakładu pracy. Jak nie padnę, to może nawet pójdę na pół pasterki, bo mi to odpowiada, w przeciwieństwie do mszy świątecznych, których nie znoszę.
A co możesz zrobić najbardziej nieprawomyślnego? Zastanówmy się. Nie
kupić choinki, w ogóle niczego nie kupować, nigdzie nie iść ani nie
jechać, nie zapraszać nikogo. Położyć się w domu z filmem, książką i
opcjonalnie flaszką, wyłączyć telefon (skrajna ekstrawagancja AD 2018, nie?) i mieć
po prostu długi weekend. Stanie się coś? Nie sądzę - dla zdrowej oceny sytuacji wystarczy pomyśleć, że tak właśnie będą wyglądały święta po twojej śmierci. Ogólnie rzecz biorąc, świat zmierza ku zagładzie, ale przecież nie z tego powodu.
No comments:
Post a Comment