Wednesday, 15 November 2017

Brukselka po arabsku

Nie ma to jak komentować nowe miejsce po jednym dniu, a więc skomentuję. Wlazłam otóż w tej Brukseli w rejon, gdzie knajpki pachniały nader zachęcająco, ale do żadnej nie odważyłam się wejść, bo były szczelnie wypełnione facetami w typie arabskim. Nikt mnie nie zaczepiał, nikt mnie też nie odpychał, po prostu aura była tak nieprzyjazna pojedynczej niewieście, jak rok temu w pubie w gorszej dzielnicy Dublina (gdzie po otwarciu drzwi odbiłam się od kamiennego wzroku rzędu dziadków za barem) czy jak w wielu góralskich/wiejskich/podmiejskich piwiarniach w Polsce przez całe moje życie. No więc ja to szanuję i nie pcham się na siłę do boys clubów. O, albo czasem się takie męskie kółko tworzy na całkiem nobliwej imprezie i wtedy też nie.
A jak znalazłam fajne miejsce na kolację? Normalnie, zaraz za drzwiami stał wózek dziecinny

No comments:

Post a Comment