Nie wiem czy to normalne, ale mam w życiu taki czas, kiedy sporo pieniędzy wpada i równie sporo wypada. Tu pensja, tam dorastające dzieci i życie na 3 domy. Tu dochody z najmu, tam spłacanie kredytu we franciszkach. Tu faktura za szkolenie, tam wyjazd w góry. Jak od czasu do czasu zrobi się w tym dziura, to od razu ma cztery cyfry i przez parę dni jest ... dziwnie.
Jednego z takich dni musiałam poprosić Księcia Pana o 200 zł w gotówce dla pani, która u nas sprząta, bo literalnie nie miałam tyle na koncie, z którego mogłabym wypłacić w bankomacie. Książę Pan akurat wypłacał na inny większy wydatek gotówkowy (nie pamiętam, może wymianę opon) i miał banknoty w szufladzie. Przyszłam, poprosiłam grzecznie o te 200 zł. Usłyszałam "Nooo, tak myślałem, że będziesz potrzebować", po czym - nieśpiesznie - wyjął dwa banknoty z szuflady i podał mi z uśmiechem. Takim... trochę pobłażliwym. Zupełnie, ale to zupełnie nieszkodliwym w sytuacji, kiedy za 3 dni wypłata, konto się zasili, 200 zł się do szuflady odda, a jak Księciu Panu zabraknie, to się mu oczywiście nie odmówi stosownej kwoty.
Ale.
Gdzie byłabym, gdyby nie ta pensja, najem i faktury? Kim byłby, gdybym prosiła codziennie o każdą kwotę na cokolwiek? Co mogłoby wyleźć z naprawdę przyzwoitego faceta, gdyby miał władzę absolutną? Czy uśmiech z pobłażliwego zrobiłby się lekceważący, a potem dalej? Nie wiem i nie chcę wiedzieć.
Drugą linię rozgrywek finansowych mam z ojcem. Jako sprawny i dobrze zorganizowany starszy pan z niemałą emeryturą udziela mi czasem pożyczek na kilka dni lub tygodni. Chwała mu za to, tylko każda pożyczka jest ubarwiona TYM uśmiechem i uwagą w rodzaju "...ale nie głodujecie tam?". Które to uwagi można mieć kompletnie w gdziesiu, kiedy się wie - i wie się, że on też wie - że bez pożyczki nikt by tu nie głodował, po prostu jakaś kurtka byłaby kupiona o tydzień później. I nie muszę dywagować, jak traktowałby mnie ojciec, gdybym faktycznie była finansowo zależna od niego, bo to przerabiałam w młodości i wiem.
Tak że żadne cnoty niewieście, żadna chwała macierzyństwa, żadna ugotowana zupa, uprana koszula ani wyszorowana na błysk podłoga nie zapewnia tyle szacunku u dziadów, co stan konta.
No comments:
Post a Comment